Polscy siatkarze są jedynym zespołem, który w Japonii nie zaznał jeszcze porażki. Dwa zwycięstwa dzielą podopiecznych Raula Lozano od złotego medalu.
To jak piękny sen. Chciałoby się, by się nigdy nie skończył. W kolejnym meczu mistrzostw świata w siatkówce reprezentacja Polski pokonała mistrzów olimpijskich z Sydney, drużynę Serbii i Czarnogóry 3:0 (28:26, 25:19, 25:19). Było to dziewiąte w tym turnieju zwycięstwo biało-czerwonych. Jako jedyni nie zaznali jeszcze porażki, a stracili zaledwie dwa sety.
Po znakomitym występie przeciwko Rosji, obawiano się, że nasi siatkarze mogą nie wytrzymać kolejnego meczu zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Pokonać Rosję w takim stylu było nie lada wyczynem i nasi zawodnicy mieli prawo się cieszyć. Mecz trwał aż 5 setów, a do tej pory nasza reprezentacja rozprawiała się z rywalami w trzech, najczęściej krótkich setach.
- Na świętowanie będzie jeszcze czas, jeszcze się trochę nacieszymy tym zwycięstwem, a już wieczorem myślami będziemy przy kolejnym rywalu - zapewniał po meczu z Rosją jeden z jego bohaterów, Łukasz Kadziewicz.
Kiedy nasi siatkarze wysiadali z autobusu i wchodzili do Sendai City Gymnasium, gdzie czekała ich potyczka z Serbią, na ich twarzach widać było wielkie skupienie.
- Chcemy ten mecz wygrać, zająć pierwsze miejsce w grupie i grać z Bułgarią - powiedział drugi trener naszej reprezentacji Alojzy Świderek. Trener Lozano nie eksperymentował i rozpoczął to spotkanie z Sebastianem Świderskim i Mariuszem Wlazłym. Przez cały czas trwania pierwszego seta toczyła się wyrównana walka, a jeśli jednemu z zespołów udało się uzyskać przewagę, wkrótce rywal ją niwelował. Serbowie mieli piłkę setową, jednak naszym siatkarzom udało się wyrównać, a potem zadać dwa celne ciosy.
Również dwa następne sety były wyrównane, ale widać było, że Polacy kontrolowali przebieg wydarzeń. Rywale momentami byli bezradni, ścierając się z naszym blokiem. Nie potrafił się przez niego przebić nawet Ivan Miljković. Pod koniec drugiego seta trener Lozano dał szansę na grę Wojciechowi Grzybowi, który pokazał kilka firmowych akcji z Pawłem Zagumnym.
- Powiem szczerze, że nie spodziewałem się, iż będzie tak łatwo - cieszył się po meczu drugi trener naszej reprezentacji, Alojzy Świderek. - Serbowie chyba są już zmęczeni, to nie był ten sam zespół, który imponował wirtuozerią gry w spotkaniu przeciwko Rosji.
- To był taki mecz, że do końca nie wiedzieliśmy, czy na pewno po drugiej stronie siatki stoi Serbia - dodał Świderski. - Zwycięstwo smakuje znakomicie. 3:0 poszło w świat. Niech się nas boją.
Teraz dwa dni przerwy w mistrzostwach. Dziś Polacy przenieśli się do Tokio, gdzie w sobotę zagrają z Bułgarią, a w niedzielę, miejmy nadzieję, w finale o złoto.
Wyniki:
Grupa E (Sendai)
• Polska - Serbia i Czarnogóra 3:0 (28:26, 25:19, 25:19)
POLSKA: Zagumny, Wlazły, Kadziewicz, Pliński, Świderski, Winiarski, Gacek (libero) oraz Grzyb.
Kanada - Argentyna 3:2 (19:25, 18:25, 25:21, 25:20, 15:13), Portoryko - Tunezja 2:3 (40:38, 26:28, 25:16, 22:25, 11:15), Japonia - Rosja 0:3 (20:25, 18:25, 20:25).
1. Polska 14 21:2 1.161
2. Serbia 13 18:5 1.171
3. Rosja 12 17:6 1.182
4. Japonia 11 12:14 0.988
5. Portoryko 9 10:17 0.956
6. Kanada 9 7:19 0.871
7. Argentyna 8 9:20 0.921
8. Tunezja 8 9:20 0.890
Grupa F (Hiroszima)
USA - Kuba 3:0 (25:22, 25:17, 22:25), Brazylia - Bułgaria 3:1 (25:22, 20:25, 25:22, 25:16), Czechy - Niemcy 3:1 (25:23, 25:27, 25:21, 25:13), Francja - Włochy 3:2 (25:23, 25:17, 17:25, 23:25, 15:10).
1. Brazylia 13 19:5 1.155
2. Bułgaria 13 19:9 1.073
3. Francja 12 18:12 1.061
4. Włochy 11 16:11 1.074
5. USA 10 12:15 0.953
6. Niemcy 9 10:16 0.947
7. Czechy 8 6:19 0.939
8. Kuba 8 6:19 0.846
Wygrywanie - ważna rzecz
Raul Lozano
Po zwycięstwie nad Rosją i Serbią już chyba nikt nie powie, że Polska nie jest mocna. A próbowano sugerować, że wygrywała do tej pory tylko dlatego, iż miała słabych rywali. A my tymczasem wygrywamy z najlepszymi. Jeśli dalej tak będziemy grać, możemy wygrać ten turniej. Cieszę, że najpierw zagramy z Bułgarią, ale nie dlatego, że jest słabsza od Brazylii, tylko dlatego, że w historii siatkówki nikt nie ma dłuższej serii zwycięstwo niż Brazylijczyczycy. Jesteśmy na dobrej drodze, by im w tym dorównać. Ciągłe wygrywanie to ważna rzecz.
Nie wiem, dlaczego wszyscy się oburzali, kiedy mówiliśmy, że jedziemy na mistrzostwa po medal. Jesteśmy już w czwórce, a za nami takie zespoły, jak wicemistrzowie olimpijscy Włosi, brązowi medaliści poprzednich mistrzostw Francuzi, brązowi medaliści ostatnich igrzysk Rosjanie. Czy grać w takim gronie byłoby wstydem?%5C%5C
Punkty Polaków
Mariusz Wlazły 19
Michał Winiarski 13
Sebastian Świderski 10
Łukasz Kadziewicz 6
Daniel Pliński 4
Wojciech Grzyb 3
Paweł Zagumny 1
Piotr Gacek: przypadkowy bohater!?
Zawodnik Wkręt-Metu Domeksu AZS Częstochowa Piotr Gacek jeszcze niedawno nawet nie myślał o wyjeździe na mistrzostwa świata. Ale w składzie na Japonię w ostatniej chwili zastąpił teoretycznego pewniaka w kadrze Raula Lozana na pozycji libero, Krzysztofa Ignaczaka. Dla wielu nominacja ta była sporym zaskoczeniem. Radosław Panas, obecnie drugi szkoleniowiec akademików z Częstochowy, podkreśla, że dla tych, którzy znają tego zawodnika, z pewnością nie.
- To niesłychanie ambitny chłopak. I do tego skromny - charakteryzuje siatkarza. - Tą skromnością i pracowitością pewnie zaskarbił sobie sympatię argentyńskiego szkoleniowca. Lozano zawsze podkreślał, że siatkówka to gra zespołowa. Piotrek w tę grę doskonale się wkomponowuje.
Gacek, nazywany pieszczotliwie przez kolegów z boiska "Gato", do Częstochowy trafił z Nysy, choć pierwsze siatkarskie kroki stawiał w Opolu. Nyski AZS (Stal) nie należał do ligowych potęg, więc działacze spod Jasnej Góry nie mieli większych problemów z pozyskaniem siatkarza. Gacek miał w drużynie Edwarda Skorka wypełnić lukę, która powstała po odejściu... Krzysztofa Ignaczaka.
Wiceprezes Wkręt-Metu Domeksu Konrad Pakosz zauważa, że do transferu członka jednej z najlepszych dziś siatkarskich ekip świata z pewnością by nie doszło, gdyby nie klubowy masażysta akademików Zbigniew Sznober.
- Gdy były już przesądzone, że w zespole zabraknie Ignaczaka, Zbyszek bardzo dokładnie przeglądał statystyki, które pojawiają się w internecie, by wyszukać jakiegoś zmiennika "Igły". Zwrócił więc uwagę, trochę z przypadku, na Piotrka, który występował w Nysie. Jego wyniki były więcej niż przyzwoite. Właśnie dlatego ówcześni działacze zdecydowali się na jego zakup - wyjaśnia.
Radosław Panas, który mistrzostwa świata w siatkówce śledzi w telewizji przyznaje, że na parkietach w Japonii nasz libero spisuje się z meczu na mecz coraz lepiej.
- Oby ten najlepszy mecz rozegrał w finale. Tego mu gorąco życzę - dodaje z uśmiechem.
Rozmowa z Ryszardem Boskiem, trenerem Jastrzębskiego Węgla
Dziennik Zachodni: Jakie uczucia towarzyszą panu w trakcie meczów reprezentacji Polski na mistrzostwach świata?
RYSZARD BOSEK: Jestem pod wrażeniem jej gry. Awans do czwórki najlepszych zespołów świata jest ogromnym sukcesem, potrzebnym całemu środowisku. Mam nadzieję, że nasi siatkarze nie powiedzieli ostatniego słowa.
DZ: Na drodze do medalu staje teraz nieobliczalny zespół Bułgarii.
RB: To rzeczywiście nieobliczalny zespół, którego stać na pokonanie rywali 3:0, albo... na porażkę w takim samym stosunku. Widać to było podczas finału Ligi Światowej. Niemniej, to bardzo dobrze wyszkolony technicznie i doświadczony zespół. Skoro jednak mamy zdobyć złoty medal, to nie możemy się nikogo bać, musimy wygrać z każdym przeciwnikiem. Ale nie ma mowy o lekceważeniu rywala i jakby z obowiązku musimy przygotować się do tego spotkania tak, jak do poprzednich.
DZ: W drodze do Japonii zmierzyliśmy się z tym zespołem w eliminacjach mistrzostw świata w Rzeszowie i wygraliśmy 3:1. Czy zatem mamy przewagę psychologiczną nad tym zespołem?
RB: Teoretycznie tak. To taki mały plusik i nieco większy spokój, kiedy wychodzi się na parkiet. Trzeba jednak wykorzystać to, że Bułgarzy, kiedy im nie idzie, szybko się denerwują. Wtedy popełniają błędy.
DZ: Najlepszym sposobem, aby ich wytrącić z równowagi, jest...
RB:... zdobyć kilkupunktową przewagę. Bułgarzy grają siatkówkę podobną do naszej, dlatego przez cały czas musimy być skoncentrowani, nie możemy pozwolić sobie na przestoje i błędy.
DZ: Na czym opiera się siła tej drużyny?
RB: Przede wszystkim na grze zespołowej. Jest bardzo dobra we wszystkich elementach.
DZ: Jeszcze nie tak dawno był jednak zaledwie średniakami. Co sprawiło, że teraz gra w czwórce najlepszych drużyn świata?
RB: Nastąpiła tam zmiana warty. Nowym trenerem został Martin Stojew, który jeszcze nie tak dawno był zawodnikiem i szybko nawiązał kontakt ze swoimi podopiecznymi. Do kadry dołączył kilku młodych, utalentowanych zawodników, kilku starszym podziękował za grę w reprezentacji. Z tej mieszanki młodości i rutyny powstał całkiem ciekawy zespół. Od roku mówi się, że są - podobnie jak my - głodni sukcesu.
DZ: Pan zna doskonale bułgarskich zawodników. W poprzednim sezonie w kadrze Jastrzębia byli Iwajło Stefanow i Plamen Konstantinow, teraz jest Nikołaj Iwanow.
RB: Plamen świetnie sobie radzi na parkietach w Japonii i należy do czołówki przyjmujących tego turnieju. Bardzo pozytywnie oceniam postawę tych zawodników, a z Iwanowem wiążemy w klubie duże nadzieje.
DZ: Kto jest gwiazdą bułgarskiego zespołu?
RB: Tak jak powiedziałem, to bardzo wyrównany zespół, ale każdy chciałby mieć w swojej drużynie takiego zawodnika, jak Matej Kazijski. 22-letni atakujący bułgarskiego zespołu gra znakomicie i kończy większość ataków. Sam jednak meczu nie wygra, a jeśli jeszcze ustawi się na niego blok, to wtedy sprawa jest jeszcze prostsza.
Rozmawiał: Leszek Jaźwiecki
• Półfinały
Sobota, 2 grudnia
Polska - Bułgaria (7.00)
Brazylia - Serbia i Czarnogóra (4.30)
• O miejsca 5-8
Rosja - Włochy, Japonia - Francja (10.00)
• O miejsca 9-12
Portoryko - Niemcy (8.00), Kanada - USA (6.00)
• Finały
Niedziela, 3 grudnia
O 1. miejsce - 11.30
O 3. miejsce - 6.30
O 5. i 7. miejsce - 7.00 i 10.00
O 9. miejsce - 5.00
O 11. miejsce - 4.00
Prezydent do siatkarzy
Lech Kaczyński, prezydent RP, przesłał wczoraj na ręce trenera reprezentacji siatkarzy Raula Lozano list gratulacyjny z okazji awansu zespołu do półfinału mistrzostw świata.
"Serdecznie gratuluję pięknego zwycięstwa odniesionego w wielkim stylu i awansu do półfinału Mistrzostw Świata w Japonii - napisał prezydent. - Przesyłam wyrazy wielkiego uznania. Sprawili Panowie wielką radość swoim rodakom. Już teraz zapisali się Panowie tymi zwycięstwami w historii polskiego sportu. Życzę Panom, aby spełniły się nasze wspólne marzenia o medalu na siatkarskich Mistrzostwach Świata w Japonii. Proszę przyjąć moje najlepsze pozdrowienia".
Pokolenie 2000
Fakt pierwszy: polscy siatkarze zajmą w Japonii najwyższe miejsce w mistrzostwach świata od 1982 roku, kiedy to uplasowali się na 6. pozycji. Fakt drugi: trzykrotnie byli w czołowej czwórce MŚ; w 1974 roku w Meksyku zdobyli złoty medal, a w 1956 i 1960 roku zajmowali czwarte lokaty. A zatem dzisiejsza ekipa, samym awansem do półfinału, nawiązuje do osiągnięć sprzed 46 i 50 lat. Jeśli stanęłaby na najwyższym stopniu podium, nawiązałaby do osiągnięć sprzed 32 i 30 lat. Dla wszystkich naszych dzisiejszych reprezentantów tamte czasy to jak epoka lodowcowa. Wiedzą tyle, ile zobaczyli na telewizyjnych migawkach i ile dowiedzieli się dzięki bezpośrednim kontaktom z gwiazdami tamtych lat - Ryszardem Boskiem, Markiem Karbarzem, Stanisławem Gościniakiem, Edwardem Skorkiem, Tomaszem Wójtowiczem i kilkoma innymi.
Co jakiś czas pojawia się w naszych rodzimych halach plejada świetnych siatkarzy. Może akurat co dekadę. Zarówno w latach 80., jak i 90. ub. wieku także mieliśmy pokolenia cudownych dzieci. To nie było wyłącznie medialne określenie. To było określenie stworzone w samym środowisku. No ale te pokolenia okazywały się fantastyczne jako juniorzy; kiedy osiągały wiek seniorski, chodziło za nimi coś w rodzaju piętna niespełnienia. Dlaczego tak się działo, oni sami (na przykład Ireneusz Kłos, Wojciech Drzyzga, Maciej Jarosz z pokolenia lat 80.) wiedzą najlepiej.
Pokoleniu 2000, czyli ekipie Raula Lozano, udało się wyjść z kręgu niespełnionych nadziei. Ale czy zasługują już na miano pokolenia wybitnego? Takiego jak to z lat 70.? Najprościej byłoby odpowiedzieć, że jeśli zdobędą w Japonii złoty medal, a - daj Boże - powtórzą to osiągnięcie za dwa lata w Pekinie, to nikt nie będzie miał najmniejszych wątpliwości.
Do końca mistrzostw w Japonii jeszcze cztery dni. W tych czterech dniach zawarty jest ogromny dystans, który dzieli uznanie i legendę. Uznanie już jest, o legendę trzeba jeszcze powalczyć.
Andrzej Grygierczyk
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.220.1/images/video_restrictions/0.webp)
Komentarze piłkarzy po meczu Polska-Holandia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?