Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szykują skok na las

Beata Sypuła
Kazimierz Szabla, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. zbigniew wieczorek
Kazimierz Szabla, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. zbigniew wieczorek
Jeśli rząd przyjmie nowy, trzeci już projekt ustawy reprywatyzacyjnej, na Śląsku pod topór pójdą tysiące hektarów lasów albo miejsca pracy. Nie będzie ani za co, ani gdzie sadzić nowych drzew, choć w zdegradowanym ...

Jeśli rząd przyjmie nowy, trzeci już projekt ustawy reprywatyzacyjnej, na Śląsku pod topór pójdą tysiące hektarów lasów albo miejsca pracy. Nie będzie ani za co, ani gdzie sadzić nowych drzew, choć w zdegradowanym regionie to życiowa konieczność. Kto zakręca nam kurek z tlenem?
Zgodnie z projektem ustawy Lasy Państwowe mają oddać na cele reprywatyzacji 80 tys. ha gruntów nieleśnych, które miały pójść pod nowe nasadzenia. Na Śląsku kolejne drzewa to dodatkowe łyki życiodajnego tlenu. Wiceminister skarbu państwa Kazimierz Jaszczyk uważa jednak, że kto dysponuje majątkiem Skarbu Państwa, musi brać udział w zaspokojeniu roszczeń. Projekt ustawy reprywatyzacyjnej firmowanej przez jego resort jest dramatyczny z innego powodu. Nikt nie wyobraża sobie oddania w ręce prywatne choćby piędzi ziemi w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku, bo to oznacza wycinkę drzew i pogorszenie stanu środowiska. Tymczasem Lasy Państwowe mają zapłacić parapodatek w wysokości 5 proc. swych przychodów, które mają głównie z cięcia drewna. Pieniądze pójdą dla poszkodowanych przez nacjonalizację mienia sprzed 60 lat. Otrzymają oni bony o wartości 6 mld zł – tylko 15 proc. utraconego majątku.

– Nie mamy z czego wypłacić tych pieniędzy – jasno stwierdza Waldemar Tomkiewicz, rzecznik Lasów Państwowych, które rocznie miałyby wykładać 300 mln zł.

Połowę przychodów przedsiębiorstwa pochłania koszt pozyskania drewna. Reszta idzie na nasadzenia, tak ważne na Śląsku, na ochronę lasów przed szkodnikami, leśne szkółki, ścieżki edukacyjne, ośrodki ekologiczne, utrzymanie kadry. Leśnicy będą musieli zaprzestać pielęgnacji i sadzenia drzew, zmniejszyć wydatki hodowlane, zrezygnować z ochrony przeciwpożarowej (okolice Kuźni Raciborskiej wciąż straszą!) i przeciwpowodziowej (a co z nieckami w wyniku szkód górniczych, w jakich stoją nasze lasy?). Ponieważ wyższych cen za drewno nie zniesie przemysł, aby się utrzymać przy 5-procentowym parapodatku, trzeba będzie drzewa ciąć, a nie sadzić. No i zwalniać ludzi – redukcje objęłyby 5 tysięcy osób, a to zagrozi lasom.

Powiedział nam

Kazimierz Szabla, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach

Taki projekt jest szczególnie niebezpieczny dla Śląska, przed nami bowiem poważne koszty związane z przebudową lasów beskidzkich, a za nami gigantyczne straty spowodowane wichurą. W 2001 r. mieliśmy ujemną rentowność, dziś mamy 1-1,5 proc. zysku osiągniętego olbrzymim wysiłkiem pracowników bez podwyżek, z obciętą „mundurówką”, odprawą emerytalną, „trzynastką”. W naszym rejonie zlikwidowaliśmy dwa nadleśnictwa i ponad 100 leśnictw, tylko w ciągu ostatnich trzech lat odeszło 300 osób ze stanowisk nierobotniczych. Te 5 proc. od przychodów spowoduje, że nasz wysiłek zostanie zniweczony i znów wpadniemy w straty. Paradoksalnie: właśnie fakt, że – w przeciwieństwie do innych branż – bez dotacji budżetowych wyszliśmy na prostą powoduje, że to do nas wyciąga się rękę.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto