Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Gołębiewski mieszka głównie w swoich hotelach

Wojciech Trzcionka
Po zawale serca przyspieszyłem, bo gdy się zwalnia, to można złapać drugi zawał — przekonuje Tadeusz Gołębiewski. Wojciech Trzcionka
Po zawale serca przyspieszyłem, bo gdy się zwalnia, to można złapać drugi zawał — przekonuje Tadeusz Gołębiewski. Wojciech Trzcionka
Nie jeżdżę na wakacje, bo ciągle na nich jestem — przekonuje 63-letni przedsiębiorca. Spotykamy się w hotelowej kawiarni. To miejsce, gdzie Tadeusz Gołębiewski przesiaduje najczęściej.

Nie jeżdżę na wakacje, bo ciągle na nich jestem — przekonuje 63-letni przedsiębiorca. Spotykamy się w hotelowej kawiarni. To miejsce, gdzie Tadeusz Gołębiewski przesiaduje najczęściej. Nie ma gabinetu i sekretarki, więc co chwila ktoś podchodzi i prosi szefa o rozmowę. — Nie znoszę dywaników. To upokarzające dla ludzi, gdy przychodzą do pracodawcy jak na skazanie. Dlatego ja i moi dyrektorzy spotykamy się z pracownikami przy kawie — tłumaczy biznesmen.


Z waflami na rowerze

Tadeusz Gołębiewski urodził się na wsi. Miał czworo rodzeństwa. Do 14. roku życia pomagał w gospodarstwie. Jego ojciec był surowy i bardzo ambitny. On odziedziczył tylko tę drugą cechę. — Jestem bardzo łagodny. We wszystkich moich firmach zatrudniam w sumie 1500 ludzi, a chyba nie ma człowieka, który by specjalnie narzekał — uważa przedsiębiorca.

Po ukończeniu technikum spożywczego poszedł na studia. Zdał do prestiżowej Szkoły Głównej Planowania i Statystyk (dzisiejsza Szkoła Główna Handlowa) w Warszawie. Na trzecim roku postanowił założyć pierwszy interes, małą wytwórnię wafli. Nie było łatwo, bo czasy nie sprzyjały prywatnej inicjatywie, ale stopniowo się rozwijał. Przez pewien czas wafle rozwoził sam na rowerze, pokonując w jedną stronę 30 km.

— Wtedy większość energii wkładało się jednak w walkę z urzędnikami, których praca sprowadzała się do tego, aby zamykać prywatne zakłady — wspomina początki Tadeusz Gołębiewski. — To dlatego zbytnio nie inwestowałem. Nie chciałem się pokazywać. Za zarobione pieniądze kupowałem dolary i złoto. Potem zakopywałem je w ogrodzie lub w lesie albo gdzieś zamurowywałem. Nie robiłem mapek, bo było to zbyt niebezpieczne, więc o niektórych miejscach zapomniałem. Dziś pewnie jeszcze gdzieś leży moje złoto.

Odkopał skarby
Inwestować zaczął dopiero po odwilży w 1989 roku. Odkopał swoje skarby, kupił ziemię i zaczął budować pierwszy hotel w Mikołajkach. Pieniędzy miał mnóstwo, więc myślał, że wystarczą, ale się przeliczył. Hotel ukończył dopiero po zaciągnięciu kredytu. — To była ryzykowna decyzja, bo dewaluacja złotówki była ogromna, ale akurat trafiłem na czas, gdy na Mazury zaczęli przyjeżdżać Niemcy i szybko wyszedłem na prostą — wspomina biznesmen.

Potem kupił hotel w Białymstoku i postanowił zbudować kolejny obiekt w Wiśle. — Dlaczego akurat Wisła? Bo to jedno z najatrakcyjniejszych miejsc w Polsce — mówi przedsiębiorca.

Gołębiewski w Wiśle z 1200 miejsc to największy hotel w Polsce. Działa od wiosny 2003 roku. Jego właściciel nie chce zdradzić ile kosztował. Przyznaje tylko, że do spłacenia pozostaje mu 100 mln zł kredytu. — Chętnie bym powiedział, ale banki nie lubią, gdy mówi się na ten temat, a ja potrzebuję banków, bo w przyszłym roku zamierzam budować czwarty hotel, tym razem w Karpaczu aż na 1400 miejsc. To też piękne miejsce i bardzo chętnie przyjeżdżają tam Niemcy, Szwedzi oraz Holendrzy — przekonuje Gołębiewski.


Teraz będę latał

Rodzinny dom dopiero buduje, dlatego ciągle jest w podróży. Wisłę odwiedza średnio raz na półtora tygodnia. Czasami wpada bez zapowiedzi i po kilku godzinach wyjeżdża. Uwielbia takie życie. Nie musi się ciągle pakować, bo w swojej fabryce ma małe mieszkanie, a w każdym hotelu apartament — w Wiśle składa się z sypialni, pokoju gościnnego, dwóch łazienek i małej kuchni, z której Gołębiewski nigdy nie korzysta, bo jada w restauracji. — Uwielbiam życie w hotelach — przekonuje 63-latek.

Męczą go tylko podróże między hotelami w Białymstoku, Mikołajkach i Wiśle, a fabryką cukierniczą w Radzyminie pod Warszawą, dlatego kupił helikopter, którym będzie teraz latał w interesach. — Wziąłem go na 10 lat w leasing. Kosztował mnie 2 mln euro — wyznaje biznesmen. Zaraz jednak dodaje, że to żadna ekstrawagancja, bo ze śmigłowca będą korzystali również turyści. — Mamy tak fatalne drogi, że helikopter to konieczność. Sam zdobywam uprawnienia do latania. Z Mikołajek dotrę na Podbeskidzie w dwie godziny. Będę lądował w bielskich Aleksandrowicach. Już na sylwestra chciałem przylecieć, ale była zła pogoda — opowiada Tadeusz Gołębiewski.


Tata, nie obijaj się

Wszystkie firmy działające pod marką „Gołębiewski” należą do Tadeusza Gołębiewskiego. Dzieci albo współpracują z ojcem, albo prowadzą własną działalność. Syn Jarosław jest u ojca na pensji i prowadzi w jego wiślańskim hotelu odnowę biologiczną. Córka Beata działa samodzielnie w tej samej branży w hotelu ojca w Mikołajkach, a córka Monika ma duże gospodarstwo rolne.

— Chciałbym, żeby jak najszybciej przejęli moje interesy, ale oni ciągle uważają, że taki układ jak obecnie jest dobry. Twierdzą, że nie mogę się obijać — śmieje się Tadeusz Gołębiewski. — Lubię to, co robię, ale coraz więcej spraw przekazuję pracownikom. W swoich hotelach wypijam kawę i się mądrzę, ale decyzje podejmują moi dyrektorzy.



TADEUSZ GOŁĘBIEWSKI

Urodzony: 1 stycznia 1943 roku koło Warszawy
Znak zodiaku: Koziorożec
Rodzina: żona Grażyna, córki Beata (34 lata) i Monika (33 lata) oraz syn Jarosław (32 lata)
Wykształcenie: ekonomista
Hobby: hotelarstwo („budowanie i udoskonalanie”)
Samochód: siedmioletni mercedes S600
Helikopter: eurocopter 130
Ostatnie wakacje: Teneryfa przed pięcioma laty.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto