Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Gołębiewski zapłacił 187 tysięcy złotych kary nałożonej przez nadzór budowlany

Wojciech Trzcionka
Tadeusz Gołębiewski na spalonym poddaszu swojego hotelu w Wiśle. Wojciech Trzcionka
Tadeusz Gołębiewski na spalonym poddaszu swojego hotelu w Wiśle. Wojciech Trzcionka
Nie mam już siły walczyć z urzędnikami — macha ręką właściciel największego hotelu na Śląsku (1200 miejsc), w którym kilka dni temu wybuchł pożar.

Nie mam już siły walczyć z urzędnikami — macha ręką właściciel największego hotelu na Śląsku (1200 miejsc), w którym kilka dni temu wybuchł pożar.

Kłopoty Tadeusza Gołębiewskiego zaczęły się w dniu zakończenia budowy wiślańskiego hotelu. W listopadzie 2003 roku, już po otwarciu obiektu, wojewoda śląski Lechosław Jarzębski wydał zakaz prowadzenia w nim usług, gdyż właściciel nie miał pozwolenia na użytkowanie obiektu ani używanie nazwy „hotel”. W dodatku nie miał pozytywnej opinii straży pożarnej w sprawie ochrony przeciwpożarowej. Hotel jednak działał nadal.

Gołębiewski odwołał się od decyzji wojewody do ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej, ale ten utrzymał ją w mocy. Potem wojewoda wystąpił do sądu w Cieszynie z wnioskiem o ukaranie Gołębiewskiego, gdyż — jego zdaniem — naruszył on kodeks wykroczeń. Sąd przyznał rację wojewodzie i nałożył na właściciela ponad 3 tys. zł kary.

— Takie restrykcje nie sprawią, że zamknę hotel. Budowałem go po to, żeby go prowadzić — tłumaczył nam Tadeusz Gołębiewski.

Pod koniec kwietnia tego roku hotel ponownie wystąpił o dokonanie odbioru budynku. W maju Halina Szerzyna, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Cieszynie, stwierdziła tylko drobne uchybienia, które zostały szybko naprawione i zgodziła się na użytkowanie obiektu. Nie obeszło się jednak bez słonego mandatu w wysokości 187 tys. zł. Wysokość gigantycznej kary została wyliczona na podstawie ustawowych współczynników, które zależą od kubatury obiektu. Czemu karę nałożono dopiero po dwóch latach?

— Podczas pierwszego odbioru nadzór nie mógł nałożyć takiej kary, bo przepisy dopuszczały tylko niewielkie mandaty, najczęściej 500-złotowe — tłumaczyli w nadzorze.
Gołębiewski najpierw zapowiedział, że nie zapłaci i odwoła się do Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Z czasem jednak zmienił zdanie. Ostatnio przyznał DZ, że jednak zapłacił 187 tys. zł kary. — Nie mam już siły walczyć z urzędnikami. Wolałem zapłacić i mieć święty spokój — mówi. — Mam kredyty do spłacenia, zamierzałem rozbudować odnowę biologiczną, niestety, inwestycja będzie musiała zaczekać. Mówi się trudno.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto