MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Tegoroczny Heineken Open’er Festival już zyskał miano najlepszego w historii

[email protected]
Magia gorących na całym świecie sław, takich jak Placebo, Pharrell Williams i Manu Chao przyciągnęła na festiwal tłumy. Tylko w czwartkowej inauguracji imprezy wzięło udział około 40 tysięcy osób.
Magia gorących na całym świecie sław, takich jak Placebo, Pharrell Williams i Manu Chao przyciągnęła na festiwal tłumy. Tylko w czwartkowej inauguracji imprezy wzięło udział około 40 tysięcy osób.
Za nami największe muzyczne wydarzenie tego roku: Heineken Open'er Festival. Absolutna czołówka gwiazd muzycznej sceny - zarówno polskiej, jak i zagranicznej, nowe twarze, przed którymi otwiera się droga do kariery, ...

Za nami największe muzyczne wydarzenie tego roku: Heineken Open'er Festival. Absolutna czołówka gwiazd muzycznej sceny - zarówno polskiej, jak i zagranicznej, nowe twarze, przed którymi otwiera się droga do kariery, profesjonalnie przygotowane miasteczko festiwalowe i to co tak naprawdę nakręca całą koniunkturę - prawdziwe morze ludzi. Tak różnych jak muzyka, która od czwartku do niedzielnego poranka brzmiała na gdyńskim lotnisku Babie Doły.

Organizatorom imprezy (to była już 5. edycja festiwalu) należą się brawa, i to podwójne. Bo udało im się zaprosić na Heineken Open'er Festival artystów największego formatu, a jednocześnie wszyscy okazali się normalnymi ludźmi, którzy z gwiazdorstwem nie mają nic wspólnego. Nie było więc żadnych specjalnych zachcianek, metrowych aneksów do umowy w kontraktach koncertowych, ani tabunów ochroniarzy izolujących gwiazdę od zwykłych śmiertelników.

Magia gorących na całym świecie sław, takich jak Placebo, Pharrell Williams i Manu Chao przyciągnęła na festiwal tłumy. Tylko w czwartkowej inauguracji imprezy wzięło udział około 40 tysięcy osób.

To właśnie Manu Chao, jako pierwszy (i nie ostatni) podczas tej imprezy, spowodował pospolite ruszenie i radosne tańce na trawie w promieniach zachodzącego słońca. Jego przebojowa kompilacja dźwięków reggae, punka i rocka porwała chyba wszystkich, a apogeum osiągnęła bodaj przy najsłynniejszym utworze "King Of The Bongo". - Chcę usłyszeć wasz głos - krzyczał ze sceny Manu Chao i nie czekał długo na odpowiedź.

Dyrygowaniem publicznością zajął się także Pharrell Williams. Nie dość, że błyskawicznie nawiązał kontakt z widownią, to w pewnym momencie, wyciągnął na scenę kilka dziewcząt, a każdą obdarzył bardzo soczystym buziakiem.

Miło zaskoczył festiwalowiczów Kanye West. Amerykański producent był jedną z gwiazd ostatniego dnia imprezy. Do Trójmiasta zdecydował się przylecieć zwykłym samolotem czarterowym. Bez ochrony! Jego totalny luz dało się wyczuć także na scenie. Bardzo dobre show Westa zostało zbudowane na bazie własnej twórczości przeplatanej didżejskim setem z ulubionymi piosenkami artysty. Dzięki temu usłyszeliśmy m.in. "You Don't Know my Name" Alicii Keys, "Sweet Dreams" Eurythmics, a nawet "Take On Me" z repertuaru A-ha. Nowego smaku dodawała całości sekcja smyczkowa.

Także sekcja, tyle że dęta, towarzyszyła Basement Jaxx. Muzycy postawili na ilość (kilkanaście osób na scenie) nie tracąc przy tym nic na jakości. Zamienili Babie Doły w gigantyczną dyskotekę, podczas której nie zabrakło hitu "Red Alert" (którym rozpoczęli występ) i "Where's Your Head On". Gdyby mogli, zaprosiliby na scenę całą widownię.

Nie zawiedli oczywiście Brian Molko i koledzy z Placebo. Zagrali z dużym impetem - choć bez specjalnego bratania się z publicznością - zwłaszcza materiał z ostatniej, bardzo dobrze przyjętej, płyty "Meds".

Śląsk nie pozostał w tyle

Drugi dzień festiwalu należał do osób o bardziej rockowej duszy. Z trudnego zadania grania na samym początku, w dodatku przy palącym słońcu, obronną ręką wyszli muzycy z Myslovitz. Tuż po nich na scenę wbiegła charyzmatyczna była wokalistka Skunk Anansie - Skin. Ogolona na łyso artystka ubrana była w obcisłe różowe spodnie i zwykły T-shirt, na który założyła krawat. To co jednak najbardziej do niej przyciągało, to niesamowita energia, którą dzieliła się z publicznością, wielokrotnie powtarzane słowo "dziękuję", doskonały wokal, który brzmiał bardzo studyjnie i spójny repertuar, wobec którego nie mógł pozostać obojętny nikt, kto znalazł się pod sceną.

Skin miała już okazję być w Polsce. Za to przyjemność obecności tu po raz pierwszy spotkała szkocką formację Franz Ferdinand. - Jesteśmy tu po raz pierwszy i dzięki wam czujemy się tak, że nigdy tego nie zapomnimy - powiedział Alex Kapranosa, reagując na gorące przyjęcie fanów. Muzycy uznawani za fenomen sceny rockowej zagrali przede wszystkim materiał ze swojej drugiej płyty "You could have it so much better".

Największą niespodziankę zgotował festiwalowiczom Sigur Ros, tworzycy piękną i unikalną muzykę w języku islandzkim. Jego występ był połączeniem działającego na zmysły dźwięku i fantastycznych wizualizacji. Słuchając Sigura w pozycji "horyzontalnej" (a tak zrobiło wiele osób) miało się wrażenie, że właśnie wszyscy przenieśli się w inną rzeczywistość.

Nie sposób nie wymienić także barwnej formacji Scissor Sisters. Jej występ emanował seksem, przeplatany był elementami kabaretowymi, a w warstwie muzycznej przeważały soczysty rock i elektryzujący pop.

Mała scena przez uczestników festiwalu zwyczajowo traktowana jest po macoszemu. Pełni rolę swoistego przerywnika. Tym razem zanotowaliśmy na niej kilka bardzo udanych - muzycznie i frekwencyjnie - koncertów. Najmocniej oklaskiwane były występy Coldcut, Marysi Peszek i grupy Sofa. Swoją publiczność zebrał również zespół Cool Kids Of Death. Bardzo dobrze wypadły łódzkie trio szalonych młodzieńców - Psychocukier oraz nasz mysłowicki zespół Usta Bilizowane.

Jeśli o śląskich wykonawcach mowa, duży plus należy się także Abra dAb'owi, który trzeciego dnia otwierał skład wykonawców na głównej scenie. Tuż przed jego występem nad Trójmiastem przeszła intensywna burza, z powodu której przesunięto o prawie godzinę rozpoczęcie imprezy. Osoby, które nie przestraszyły się wyładowań i zdecydowały się przyjść na koncert, bardzo gorąco przyjęły naszego katowickiego rapera (eks-Kaliber 44), który zaprosił na scenę swoich przyjaciół - Gutka z Indios Bravios i rapera Numer Raz.

Same znakomitości

Dla uczestników festiwalu to były trzy dni wielkiej beztroski. Nie dość, że znaleźli się na imprezie, która zebrała obecnie największe znakomitości światowego show-biznesu, to jeszcze za wstęp na festiwal (w przypadku trzydniowego karnetu) zapłacili jak za bilet na występ jednego dobrego artysty. Większość wykonawców nie potraktowała tej imprezy jako kolejnego festiwalu i zagrała regularne, pełnowymiarowe koncerty.

Babie Doły na czas festiwalu zamieniły się w miasteczko festiwalowe pełną gębą. Naturalne zwiększenie przestrzeni festiwalowej pozwoliło zarówno na rozbudowanie strefy campingowej, jak i tej gastronomicznej. W tym roku zdecydowanie zwiększyła się liczba punktów, gdzie można było kupić żywność, napoje, ale i gadżety festiwalowe. Nad bezpieczeństwem wszystkich czuwało około pół tysiąca ochroniarzy.

Wszystkie opinie zbierane "na gorąco" mówią o tegorocznym festiwalu jako o najlepszym w historii. Zdaniem Mariusza Ziółkowskiego, szefa Agencji Akter Art organizującej Heineken Open'er Festival, już teraz prowadzone są rozmowy na temat wykonawców, którzy wystąpią w Gdyni za rok. Mówi się o kilku artystach, którzy jeszcze w Polsce nie grali.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Robert EL Gendy Q&A

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tegoroczny Heineken Open’er Festival już zyskał miano najlepszego w historii - Wisła Nasze Miasto

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto