Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tłumy pielgrzymów w Kalwarii Zebrzydowskiej płakały wczoraj pod krzyżem

Marek Twaróg
Papież w Kalwarii Zebrzydowskiej.
Papież w Kalwarii Zebrzydowskiej.
Gdy tak idą od stacji do stacji, brną w błocie, modlą się żarliwie - widać, że ich wiara nie jest udawana. Udawany jest Chrystus przebrany w teatralne szaty, udawany jest Cedron płynący między pagórkami, udawane są niby ...

Gdy tak idą od stacji do stacji, brną w błocie, modlą się żarliwie - widać, że ich wiara nie jest udawana. Udawany jest Chrystus przebrany w teatralne szaty, udawany jest Cedron płynący między pagórkami, udawane są niby to jerozolimskie wzgórza. Ale wiara jest prawdziwa.

Kroczą z tą wiarą po kalwaryjskich dróżkach rozważając chwilę po chwili cierpienie Chrystusa. Rozumieją jego osamotnienie - gdy tak szedł z krzyżem w tłumie gapiów, czują jego ból - gdy widział zrozpaczoną matkę, wstydzą się za Piłata - gdy temu było wszystko jedno. Kalwaria Zebrzydowska - to niezwykłe miejsce, gdzie dojrzała wiara łączy się z wielkimi emocjami i przeżyciami na wpół magicznymi - jak zawsze, tak i w tym roku przyciągnęła tłumy pielgrzymów.

Kalwaria Zebrzydowska nikogo nie pozostawia obojętnym. Milionom pielgrzymów taka inscenizacja Męki Pańskiej pomaga odnaleźć Boga. Są i tacy, którzy nie mogą pogodzić się z takim ludowym katolicyzmem. Jedni przestrzegają każdego kalwaryjskiego zwyczaju i chodzą po dróżkach w koronie cierniowej, inni trzymają się liturgii i wsłuchują tylko w ewangelię. Ale w końcu wszyscy zmierzają do jednego celu, czyż nie?

Czy naśladują dźwigającego krzyż Chrystusa biorąc na barki ciężki kamień, czy też rozważają jego mękę studiując każde słowo ewangelicznego przekazu - idą jedną drogą. Chcą poznać istotę Boga i jego miłości, do której zrozumienia potrzebny był krzyż.

W Wielki Czwartek przeżywali Ostatnią Wieczerzę albo sąd u Kajfasza. Potem w nocy spali w świątyni albo adorowali Najświętszy Sakrament. W Wielki Piątek słuchali wyroku Piłata, by potem iść z Chrystusem już na Golgotę boleśnie odczuwając każdy jego krok.

Bo w Kalwarii Zebrzydowskiej wierni odnajdują wiarę naśladując Chrystusa. Wczoraj szli z nim na Golgotę, ale przecież przez następne miesiące będą szli z nim przez życie. Wczoraj płakali, gdy przybijano go do krzyża, ale przecież wkrótce będą cieszyć się z nim każdym życiowym sukcesem. W tym cierpieniu, bólu, męce odnajdują bowiem w końcu to, co w drodze krzyżowej jest najważniejsze. Czyli miłość, oddanie, życie. Lęk towarzyszył im wczoraj, ale już jutro w wielkanocną niedzielę będą ufnie patrzeć do przodu. Chrystus pokonał śmierć, czego więc mają się bać? Czego my mamy się bać?

Szukają wiary w każdym słowie ewangelii i kazań, szukają wiary w inscenizacjach odgrywanych z zaangażowaniem przez aktorów amatorów, szukają wiary nawet w tradycjach, które w Kalwarii Zebrzydowskiej rodzą się przez dziesiątki lat.

Po prostu uwierz i módl się

Chleb ze stołu

- Przecież, to tak jakbym go od Jezusa dostała - tłumaczy pani Krystyna z Olkusza ściskając kawałek chleba, który dostała od jednego z ojców bernardynów. Ten chleb przed chwilą "grał" w Wieczerzy Pańskiej odgrywanej na początku wielkoczwartkowego misterium w Kalwarii Zebrzydowskiej. Kiedyś jadło ze "stołu pańskiego" pielgrzymi ściągali zaraz po zakończeniu przedstawienia, dziś bracia zabierają stół i tylko z tymi, którzy pójdą za nimi, dzielą się poświęconym chlebem. Dziś to więc zwyczaj dla wtajemniczonych.

- Ten chleb jest święty - mówi pani Krystyna. - Podzielę się nim ze znajomymi, sąsiadami, rodziną.

Daje też nam, można spróbować, ale generalnie dobrze jest go zabrać na stół wielkanocny.

Rodzina Siwców z Tarnawy Dolnej - rodzice i trójka małych dzieci - też dostała chleb. - Chodzę tu od 15 lat - mówi ojciec. - Zawsze chcemy mieć chleb na stole.

- Dlaczego?

Tłumaczy pani Krystyna: - Wierzę, że takie symbole trzeba mieć w domu. Bardzo często kropię pomieszczenia wodą święconą i to pomaga.

Opowiada o swojej córce - nauczycielce, która bardzo przeżywała każdą lekcję z nie zawsze grzecznymi uczniami. - Poradziłam jej, żeby pokropiła klasę wodą święconą. I zaraz się poprawiło. To było cztery lata temu i do dzisiaj jest dobrze.

Ale po chwili zaczyna opowiadać o sprawach naprawdę zasadniczych. O tym, ile znaczy dla niej wiara i tym, jak ważna jest wiara dla jej całej rodziny: - Jak tak słyszę o tym świecie, gdzie jedni mordują, inni oszukują, to myślę sobie, że ja się nie boję. Po prostu nie boję się życia, bo idę przez nie z Bogiem. Pomodlę się, przeżegnam i jest dobrze.

Łzy Matki Boskiej

Dlaczego tak stoją z wyciągniętymi rękoma? Patrzą w skały i czekają na spadające krople? Bo to kaplica Matki Boskiej przy kościele Wniebowzięcia NMP. Na kamiennym sklepieniu kaplicy co jakiś czas pojawia się woda.

- To łzy Matki Boskiej - tłumaczy spokojnie Ania Kubica, rzutka 19-latka spod Szczyrku. - Jeśli przyjechało się tutaj z jakąś myślą o spodziewanej zmianie, to warto zamknąć w dłoni spadającą krople i o tej zmianie pomyśleć. Jak się wierzy, taka kropla może przynieść cuda. Mnie się dzisiaj udało. Nie czekałam długo, a złapałam dwie krople.

- Który raz jesteś w Kalwarii?

- Piętnasty.

- Kropla kiedyś pomogła ci w jakiejś sprawie?

- Bardzo chciałam dobrze skończyć szkołę średnią w Żywcu. Z taką intencją czekałam kiedyś na łzy Matki Boskiej. I szkołę ukończyłam z niezłym wynikiem.

Mama Ani - Irena Kubica - widzi nasze zdziwienie, kiedy słyszymy, że jej córa jest w Kalwarii piętnasty raz.

- Tak, tak, pamiętam, kiedy była pierwszy raz. Czterolatka... Już trochę marudziła, więc kupiliśmy jej jakąś zabawkę i to ją zmotywowało do przejścia całej drogi - wspomina pani Irena (w Kalwarii już 35 raz).

Z głośników płynie piękne kazanie skierowane do kobiet: "Gdy upada mężczyzna, upada tylko on. Gdy upadnie kobieta, upada wszystko - rodzina, małżeństwo. Jesteście ważne i piękne, to od was zależy tak wiele spraw."

Pani Irena mówi dalej: - Gdy zmarła moja mama, która do Kalwarii chodziła co roku i w sumie była tutaj około 50 razy, pomyślałam sobie, że tę lukę trzeba kimś wypełnić. I wtedy wzięłam moją Anię po raz pierwszy. Ma 19 lat, a zna dróżki, jak mało kto.

Cuda z Cedronu

- To może być serce, a to jakby grób Chrystusa - pani Stanisława z Brzegu ogląda razem z nami kamyki, które przed chwilą znalazła w Cedronie. Gdy procesja przeszła rzekę, wielu pielgrzymów ominęło most i skierowało się wprost do wody. Teolodzy piszą o poszukiwaniu przez wiernych w rzece arma Christi - narzędzi Męki Pańskiej. Ale w czwartek w Kalwarii Zebrzydowskiej pątnicy nie myśleli o tym, a raczej sięgali po wszystkie kamyki, które im się jakoś kojarzyły z Jezusem.

- Zawsze takie kamienie trzymam w domu albo w torebce - mówi pani Stanisława.

Pani Jadwiga spod Nowego Sącza zbiera kamienie wraz z córką:

- Proszę spojrzeć, my zbieramy tylko kamienie czerwone, takie które robią smugi na innych głazach, tak jakby krwawiły.

Takie kamienie mogą pomóc - podobno te krwawiące pomagają na znamiona skórne. Trzeba przyłożyć do miejsca na skórze i odmówić trzy razy Ojcze Nasz i Wierzę w Boga.

Z głośników słychać kazanie o starszych ludziach: "To oni są często jedynym łącznikiem między swą rodziną a Bogiem. To oni modlą się za bliskich. Są niezwykle ważni, mają ważną rolę do spełnienia."

- Jak jest wiara, to nie ma wątpliwości. Po prostu uwierz i módl się - mówi pan Bogdan Spytkowski spod Krakowa. - Niech pan zbiera kamyki albo obmyje nogi. Boi się pan grypy? Proszę uwierzyć i się grypą nie przejmować.

Grypą nie przejmują się setki - starszych głównie - pielgrzymów. Brodzą w Cedronie boso, choć temperatura wody to góra 5 stopni. Obmywają się fizycznie, ale czują jakby to była duchowa odnowa - tak przekonują niedowiarków, tych którzy boją się grypy.

Gałązki nowicjuszy

6-letnia Sylwia to przy swoim 4,5-letnim braciszku prawie weteranka Wielkich Piątków w Kalwarii Zebrzydowskiej. Mimo to - żeby było raźniej małemu Karolowi - tak jak i on założyła na głowę koronę cierniową. W wielotysięcznym tłumie, który wczoraj szedł dróżkami kalwaryjskimi, co chwilę spotyka się pielgrzyma z koroną na głowie. Oczywiście nie cierniową - ot, wykonaną z gałązek.

- Chodzi o pokazanie, że jest się w Kalwarii pierwszy raz - tłumaczą państwo Stożkowie z Lubienia, rodzice Sylwii i Karola.

Karol, choć pierwszy raz, dzielnie idzie od stacji do stacji. Już od czwartej rano nie spał, przejęty, że za chwilę ma wyjechać z rodzicami do Kalwarii.

Gdy kardynał Stanisław Dziwisz wygłaszał mądre kazanie, 8-letni Kamil Kwit z Kamienicy pod Szczawnicą, odpoczywał pod drzewem i oglądał dopiero co zdjętą z głowy koronę. - Zmęczony - tłumaczy go tata. - Dawniej to myśmy tu na trzy dni przyjeżdżali, teraz młode pokolenie już na początku pierwszego dnia zmęczone.

Mężczyzna wie, co mówi. Ma firmę przewozową, wozi pielgrzymów i ich zna, wie jacy mogą być twardzi, wie jak oddanie modlitwie redukuje fizyczne wyczerpanie.

- Kalwaryjska droga to nie zwykła miła wycieczka czy rodzaj religijnej atrakcji - słychać w głośnikach kardynała Dziwisza. - To trud i cierpienie, a także wyraz odwagi, że chcemy swe życie oświetlić Bożym światłem. Że chcemy podjąć decyzję o zmianach w naszym życiu na lepsze.

Koron nie zabiera się do domu. W kaplicy obnażenia pod koniec misterium leży zielona góra gałązek.


Grzech ciężki jak kamień

Podejście na Golgotę - jeden z finałowych momentów misterium - to największy wysiłek. Pada deszcz, jest miękko i ślisko, starsi ludzi trzymają się pod rękę albo podpierają laskami. Ale to nie pomaga. Co jakiś czas ktoś upada. I choć i tak jest trudno, to niektórzy trzymają jeszcze w rękach kamienie. Schylają się po nie u podnóża Golgoty i wnoszą na szczyt, by tam cisnąć je w las. Po co? Ma być jeszcze trudniej? Przecież i tak leciwa pani Bronisława ledwo trzyma się na nogach.

- Wniosłam i już wyrzucam - mówi nam tylko ciężko dysząc, za nią sto metrów stromizny.

Bo o tym trudno mówić. Kamień symbolizuje grzech. Gdy sumienie krzyczy, bierze się całe torby z kamieniami.

Ania z Limanowej ma plecak pełny kamyków. Taki aniołek? Ale dziesięcioletnia dziewczynka jest poważna - jej sumienie wyrzuca nawet drobną sprzeczkę z koleżanką.

- Ale można brać kamienie za grzechy czyjeś - rezolutnie tłumaczą gimnazjalistki z Krakowa, które miały w ręku po kilka kamieni.

Kazanie w głośnikach: "Miłość w naszych rodzinach jest i ma być poświęceniem, jest i ma być służbą człowiekowi."


Opłatek lepszy niż błoto

Tradycja mycia w domu ubłoconych ziemią kalwaryjską butów i potem rozlewanie tej brudnej wody na polu - zanika. Wczoraj nie spotkaliśmy nikogo, kto pakowałby do worka czy gazety kalosze z błotem. Pani Jadwiga spod Nowego Sącza - która wraz ze swoją córką właśnie próbowała doczyścić buty przed wejściem do auta i odjazdem do domu - uśmiecha się gdy słyszy o tej tradycji.

- Pewnie niektórzy tak robią, ale po co wodę na pole wylewać, skoro jest inny, lepszy sposób na ochronę domu i ziemi przez złym - zaczyna trochę tajemniczo.

Otwiera torebkę i wyciąga opłatki, poświęcone kilka godzin wcześniej w zakrystii kalwaryjskiego sanktuarium.

- Proszę, może pan to zabrać.

- Dziękuje.

- Wie pan po co? Proszę taki opłatek włożyć do słoika i zakopać na polu. Albo włożyć pod fundamenty nowego domu. I trzeba gorąco wierzyć, że jest pan chroniony poświęconym chlebem.

- Ma pani taki opłatek obok domu?

- Dwa-trzy lata temu w naszej okolicy rozpętała się wichura, huragan prawdziwy. Nasze pole kukurydzy - no, te obok Filipowskiego, aha pan nie wie gdzie - ostało się nietknięte. A sąsiedzi wszystko mieli zniszczone. Moc święconego opłatka? Ja w to wierzę.


Żarek - Golgota, Skawinka - Cedron, góra lanckorońska - Góra Oliwna
Z tego skarbca czerpię

Kalwaria Zebrzydowska jako jedyna z około tysiąca kalwarii w Europie została wpisana na listę światowego dziedzictwa kultury i natury UNESCO. Kalwarie to repliki Drogi Krzyżowej w Jerozolimie - nigdy nie są to podobieństwa zbyt oczywiste, jednak w przypadku Kalwarii Zebrzydowskiej rzeczywiście sporo miejsc łatwo można odnieść do prawdziwej via crucis.

Mikołaj Zebrzydowski, wojewoda krakowski, już w 1600 roku wybudował kaplicę Św. Krzyża. Kilka lat później poświęcono nowy kościół Matki Bożej Anielskiej. Mniej więcej wtedy powstała też kaplica Grobu Chrystusa. Powoli powstawała polska Jerozolima. Góra Żarek przypominała wzgórze Golgoty, rzeczka Skawinka - jerozolimski Cedron, góra lanckorońska - Górę Oliwną.

Kalwaria Zebrzydowska szybko zyskiwała popularność. Pielgrzymi ciągnęli tu z różnych zakątków nie tylko Małopolski i Śląska.

Jak pisał niezwykle zasłużony dla Kalwarii o. Augustyn Chadam, "Kalwaria to nie tylko próba przeniesienia miejsc uświęconych obecnością Chrystusa; istotnym celem było przybliżenie pamięci o tamtych wydarzeniach, wciągnięcie wiernych do pełniejszego osobistego w nich udziału, do przeżywania męki Chrystusa."

Jak przez wieki Kalwaria oddziaływała na ludzi? Jak zbliżała ich do Boga? O. Chadam: "Istota kalwaryjskiego wtajemniczenia kryje się w dążności do osobistego spotkania z Jezusem cierpiącym, który tu w Kalwarii czeka i zaprasza do słuchania Jego słów, do oglądania Jego czynów, do przyłączenia się do uczniów i towarzyszenia Mu od wieczernika aż do grobu i zmartwychwstania. Ta pielgrzymka z Chrystusem i uczestnikami jego męki to istotny element misterium. Wszystkie stosowane tu środki: teksty ewangeliczne, próby plastycznego odtwarzania tamtych wydarzeń w rozważaniach, pieśniach, praktykach pokutnych mają temu celowi służyć."

Kalwaria, pielgrzymi, nabożeństwa - przetrwały lata. Były okresy, kiedy wierni zapominali o dróżkach (np. po pierwszym rozbiorze Polski w 1772 roku), ale i czasy, kiedy Kalwaria stawała się jednym z centrów polskiej wiary (np. współcześnie, rozsławiona przez Jana Pawła II).

Kalwaria Zebrzydowska jest dziś jednym z najważniejszych ośrodków misteryjnych na świecie. Dla wielu modlitwy na kalwaryjskich dróżkach to nieodłączny element duchowego przygotowania do Zmartwychwstania Pańskiego. Misteria przyciągają artystów, kronikarzy i dziennikarzy. Jerzy Hoffman zrobił tu film, Adam Bujak albumy fotograficzne, telewizje zachodnie dziesiątki reportaży. Kalwaria pojawia się w filmie Krzysztofa Zanussiego "Z dalekiego kraju" o Karolu Wojtyle (który bywał tu wielokrotnie, jako mały chłopiec, potem ksiądz, biskup, kardynał).

Sam papież Jan Paweł II (był w Kalwarii dwa razy: w 1979 i 2002 roku) wypowiedział o Kalwarii słynne już słowa: "Zawsze, kiedy tu przychodziłem, miałem świadomość, że zanurzam się w tym właśnie rezerwuarze wiary, nadziei, miłości, które naniosły na te wzgórza, na to sanktuarium całe pokolenia Ludu Bożego ziemi, z której pochodzę. I że ja z tego skarbca czerpię. Nawet niewiele dodając od siebie - czerpię. I zawsze też miałem świadomość, że owe tajemnice Jezusa i Maryi, które tu rozważamy, modląc się za żywych lub za zmarłych, są istotnie niezgłębione. Stale do nich powracamy i za każdym razem nie mamy dość. Zapraszają nas one, aby tu wrócić na nowo - i na nowo się w nie zagłębić. W tych tajemnicach wyrażone jest zarazem wszystko, co składa się na nasze ludzkie, ziemskie pielgrzymowanie, na dróżki dnia powszedniego." (tm)

Papieskie cytaty

"Wszystkich też, którzy tutaj przybywać będą, proszę, by modlili się za jednego z kalwaryjskich pielgrzymów, którego Chrystus wezwał tymi samymi słowami, co Szymona Piotra. Wezwał go poniekąd z tych wzgórz i powiedział: "Paś baranki moje, paś owce moje". I o to proszę, abyście się za mnie tu modlili - za życia mojego i po śmierci."

Jan Paweł II, 7 czerwca 1979 r. (Kalwaria Zebrzydowska)

"Kiedy nawiedzałem to sanktuarium w roku 1979, prosiłem, abyście się za mnie modlili za życia mojego i po śmierci. Dziś dziękuje wam i wszystkim kalwaryjskim pielgrzymom za te modlitwy i za duchowe wsparcie, jakiego nieustannie doznaję. I nadal proszę: nie ustawajcie w tej modlitwie, raz jeszcze powtarzam, za życia mojego i po śmierci."

Jan Paweł II, 19 sierpnia 2002 (Kalwaria Zebrzydowska)

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto