Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trzymamy kciuki za nasze dziewczyny

Maria Klimczyk, Ola Szatan
Jutro okaże się, kto będzie reprezentował Polskę na tegorocznym festiwalu Eurowizji. Wśród walczących o szansę są dwie kandydatki z naszego regionu: Katarzyna Moś z Bytomia i Ola Chodak z Gliwic – świeżo upieczona ...

Jutro okaże się, kto będzie reprezentował Polskę na tegorocznym festiwalu Eurowizji. Wśród walczących o szansę są dwie kandydatki z naszego regionu: Katarzyna Moś z Bytomia i Ola Chodak z Gliwic – świeżo upieczona wokalistka zespołu Brathanki.

Kasia Moś mówi, że śpiewa od dziecka. – Stawałam przed lustrem i śpiewałam do dezodorantu, czyli mikrofonu – śmieje się osiemnastoletnia wiolonczelistka, uczennica maturalnej klasy Szkoły Muzycznej w Bytomiu. – Gdy miałam 14 lat, rodzice stwierdzili, że jeśli tak bardzo chcę śpiewać, to zapiszą mnie na lekcje.

W szkole Anię na wiolonczeli uczy grać Piotr Janosik. Ale na lekcje śpiewu jeżdzi aż do Goczałkowic, do Elżbiety Chlebek. To artystka z Cameraty Silesii, ta sama która śpiewu uczyła Alę Janosz, zwyciężczynię „Idola” i Dominkę Gawędę, najnowszy nabytek zespołu Blue Cafe.

– Przyjeżdżam z piosenką, śpiewam, a pani Ela mnie poprawia, rozciąga mi głos, mówi, jak wziąć oddech – tłumaczy Kasia.

Śpiewa czarną muzykę i soul, czyli utwory Alicii Keys, Des Ree, Olety Adams, Ushera, ale i Mariah Carey. Śpiewała już na różnych koncertach, np. w Tychach wystąpiła jako support przed Michałem Urbaniakiem. Śpiewała też na zjeździe harleyowców.

Jak to się stało, że znalazła się w piętnastce młodych ludzi, którym marzy się start w Eurowizji? – Cztery lata temu nagrałam pierwsze demo z coverami w studiu muzycznym Janusza Kochuta w Bielsku-Białej. Chciałam się po prostu posłuchać. Ale to także moja wizytówka. Płyta trafiła do Roberta Jansona, spodobała mu się, ale orzekł, że na karierę trochę jeszcze za wcześnie. W zeszłym roku nagrałam w Bielsku kolejne demo. Tym razem po to, żeby się sprawdzić, czy od poprzedniego demo się rozwinęłam – opowiada Kasia.

Płyta znowu trafiła do Jansona, który zdecydował, że tym razem może dla Kasi coś napisać. Tak powstało „I wanna know”. – Bardzo mi się ta popowa piosenka spodobała. Słowa właściwie sama sobie napisałam, bo oryginalny tekst za bardzo mi nie pasował – opowiada Kasia.

Właśnie tę piosenkę Kasia zaśpiewa w jutrzejszych eliminacjach do festiwalu Eurowizji. – Teledysk, z muzykami Varius Manx, nagrałam w warszawskim studiu, ale za bardzo mi się nie podoba. To z powodu strojów, w jakie kazano mi się tam ubrać. W życiu by mi do głowy nie przyszło, żeby coś takiego na siebie włożyć – śmieje się Kasia.

Strój na polskie eliminacje do Eurowizji długo spędzał sen z powiek całej rodzinie Mosiów. – Lubię złoty kolor, chciałam, żeby wszystko się na mnie świeciło, ale nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego materiału – opowiada Katarzyna.

Zapytana, czy chciałaby wygrać te eliminacje, bytomianka mówi, że… chyba nie. – Boję się, że zajęłabym ostatnie miejsce... Przecież tylko Edyta Górniak coś w Eurowizji osiągnęła. Cieszę się, że dostałam taką szansę, że się do tych eliminacji zakwalifikowałam. To dla mnie wielkie wyróżnienie. Mam dopiero 18 lat i to jest początek jakiejś tam mojej drogi do tego, by w życiu coś osiągnąć.
Kasia pochodzi z muzycznej rodziny. Tata to znany skrzypek i dyrygent, Marek Moś. Mama, też absolwentka bytomskiej Szkoły Muzycznej, jest altowiolistką. Brat Mateusz, jak tata, gra na skrzypcach i studiuje w katowickiej Akademii Muzycznej. Ale rodzina nie urządza w domu koncertów. – Raz na Wigili u dziadka zagraliśmy sobie kwartecik – mówi Katarzyna.

Bytomianka jeszcze nie wie, co będzie robić po maturze. – Może dam sobie rok odpoczynku? A może będę się uczyć tańca, tu w Bytomiu, w Śląskim Teatrze Tańca – zastanawia się dziewczyna.
Życia zawodowego nie wiąże jednak ze sceną. – Chcę śpiewać tylko po to, żeby zarobić pieniądze i otworzyć w przyszłości schronisko dla zwierząt – zwierza się Kasia.


Ola Chodak pochodzi z Gliwic, ale mieszka w Krakowie – tam gdzie jej bracia, czyli zespół Brathanki. Do tej wielkiej rodziny – jako nowa wokalistka – dołączyła przed kilkoma tygodniami. Jutro w krajowym finale Konkursu Eurowizji zaśpiewa piosenkę „W nas ciepło wiosen”, skomponowaną przez Brathanki do słów Zbigniewa Książka.

Ola swoją przygodę z estradą rozpoczynała w zespołach Gwar i Iluzja w Gliwicach. Następnie było Gliwickie Centrum Taneczne, współpraca z popowymi grupami I&I, Thomas, MollStreet i krajowy odpowiednik Spice Girls – żeński zespół Orange, z którym zresztą wystąpiła na Festiwalu Piosenki w Opolu. – Występy w tych grupach nauczyły mnie pracy na scenie i w zespole. Sprawiły również, że odżyła we mnie potrzeba pisania piosenek – wspomina Ola.

Muzykiem chciała zostać od małego dziecka. Krzywi się jednak, kiedy pada słowo „kariera”. – Nie bardzo mi się ono podoba. Śpiewanie zawsze sprawiało mi ogromną radość. Najchętniej śpiewałam wymyślane na poczekaniu piosenki. W szkole średniej przybrały one kształt piosenki poetyckiej. Bardzo mi pomógł profesor od języka polskiego, pan Jabłoński, który zachęcał mnie do pisania. Organizował mi też klasowe koncerty. Kiedy postanowiłam nauczyć się świadomie korzystać z głosu, szukałam pomocy u fachowców. Najwięcej zawdzięczam Ewie Mentel i Anecie Łastik – opowiada wokalistka.

Decydując się na naukę w średniej szkole muzycznej (w klasie wokalnej), Ola zasygnalizowała otoczeniu, że myśli poważnie, by swoje dorosłe życie związać z muzyką. Rodzice nie byli z tej decyzji szczególnie zadowoleni. Zdawali sobie sprawę, jak trudnym i niepewnym zawodem jest profesja artysty. – Mówili mi: „Skończ jakieś porządne studia. Śpiewać zawsze możesz”. Próbowałam zastosować się do tej rady. Zostałam „na chwilę” studentką Politechniki Śląskiej, ale z czasem zamieniłam tę szkołę na katowicką Akademię Muzyczną – opowiada.

Śpiew w przypadku Oli poszedł w parze z tańcem. Poznała podstawy baletu klasycznego, tańca współczesnego i tańca towarzyskiego. Od 1998 roku brała udział w corocznych Konferencjach Tańca Współczesnego w Śląskim Teatrze Tańca w Bytomiu. Dlatego też zdecydowała się na podyplomowe studia na... Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach.

– Taniec był moją drugą pasją, która rozwijała się równolegle ze śpiewem. Po ukończeniu Akademii Muzycznej poczułam, że powinnam jeszcze coś zrobić, jeszcze czegoś się nauczyć i wtedy usłyszałam o nowym kierunku studiów podyplomowych na AWF. Artystyczne formy aktywności ruchowej to było to! – podkreśla Ola.

Umiejętności taneczne z pewnością przydadzą się jej w zespole Brathanki. Bo tak naprawdę tylko żywiołowa artystka ma szansę zmierzyć się z osobowością Halinki Młynkowej.

Jutrzejszy występ będzie jej pierwszym publicznym z Brathankami, i to na oczach całej Polski. Czy obawia się porównań z Halinką? Twierdzi, że to nieuniknione.

– Wszyscy mamy tendencję do przyzwyczajania się do twarzy, głosu... Brzmienie zespołu kojarzone jest z głosem wokalisty. Wszystkie zmiany prowokują dyskusje, skłaniają do porównań. Zdaję sobie z tego sprawę. Udział w Konkursie Eurowizji to duże wyróżnienie, ale i ogromna odpowiedzialność. Gdyby okazało się, że to nasz zespół zostanie zakwalifikowany do finału, to oczywiście dołożymy wszelkich starań, żeby godnie reprezentować Polskę – deklaruje Ola.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto