MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Umierający bezdomny przez całą noc leżał na dworcu PKP

Krzysztof Szendzielorz, (amc), Andrzej Zaguła
Wystarczy zamknąć dworzec w Tarnowskich Górach, żeby pozbyć się problemu.  Arkadiusz Gola
Wystarczy zamknąć dworzec w Tarnowskich Górach, żeby pozbyć się problemu. Arkadiusz Gola
Dopiero dwa dni temu zatrzymano drugiego ze sprawców śmierci 43-letniego bezdomnego, przebywającego zwykle na dworcu PKP w Tarnowskich Górach. Bezdomny Waldemara S.

Dopiero dwa dni temu zatrzymano drugiego ze sprawców śmierci 43-letniego bezdomnego, przebywającego zwykle na dworcu PKP w Tarnowskich Górach. Bezdomny Waldemara S. skatowany leżał przez całą noc 18 grudnia na dworcowej posadzce. Nikt nie zauważył, że umiera. Również jego koleżanka, która została rano obudzona przez pracowników zarządu dworca.

Jan Mickiewicz, zarządca tarnogórskiego dworca zauważył bezdomną parę w holu przy kasach, gdy rano przyszedł do pracy. Kazał kobiecie zadzwonić po pomoc. Ta nie zdała się na wiele. Bezdomny w wyniku odniesionych ran kilka dni później zmarł w szpitalu.

Do pobicia doszło dzień wcześniej przy ul. Królika w centrum miasta. Waldemara S. skatowali pijący z nim alkohol koledzy. Policjanci złapali podejrzanych, 26-letniego Sebastiana S. i 31-letniego Arkadiusza M. Pierwszy został aresztowany pod koniec ubiegłego roku, drugi dwa dni temu. - Zatrzymany Arkadiusz M. przyznał się do winy. Postawiono mu zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi od roku do dziesięciu lat pozbawienia wolności - poinformowała Jolanta Mandzij, tarnogórski prokurator rejonowy.

Na dworcu pojawiają się patrole policyjne. Feralnej nocy nikt jednak niczego nie zauważył. - Na dworcu tej nocy było spokojnie. Nie mieliśmy, żadnych wezwań - wyjaśnia Barbara Orłowska-Lubas, rzecznik tarnogórskiej policji.

Na interwencję podróżujących pociągami osób też nie można było liczyć. Mimo że w Tarnowskich Górach jest jeden z największych węzłów kolejowych w Polsce, przejeżdża tędy coraz mniej pociągów osobowych. Ostatni odjeżdża o 22.32. Kolejny jest dopiero rano.

Na dworcu wiszą informacje z numerami telefonów do instytucji, które pomagają bezdomnym. Pracownicy socjalni z tarnogórskiej noclegowni nie znają jednak Waldemara S. - W naszej ewidencji z ostatnich dwóch lat nie było nikogo o takim nazwisku - twierdzą Maciej Droś i Dominik Tomiczek. Rafał, ich podopieczny, który zna miejsce spotkań bezdomnych przy ul. Królika twierdzi, że nie zna Waldemara S. i jej koleżanki.

Jan Mickiewicz zarzeka się, że robi co może aby wygonić bezdomnych do noclegowni. - Koczowało tutaj w listopadzie dziewięciu bezdomnych. Teraz przychodzą rzadko, bo nie są tutaj tolerowani - mówi zarządca. - Szanuję ich jako osoby, ale nie popieram tego co robią. Przeszkadzali podróżnym, nie dbali o higienę, sikali w holu - mówi Mickiewicz i dodaje, że planuje zamykać hol dworca na noc. Szczególnie, że ostatni pociąg osobowy z Tarnowskich Gór odjeżdża o 22.32, a pierwszy o godz. 5.06.


Nie wygonią nas stąd, bo dworzec to nasze życie - mówią bezdomni
Adres: dworzec PKP

Ilu bezdomnych przebywa w naszym regionie - nie da się ustalić. Tylko część z nich rejestruje się w ośrodkach pomocy społecznej. Szacuje się, że w kraju bez dachu nad głową jest prawie pół miliona osób.

Wśród nich są młodzi, którzy uciekli z domów i dojrzali, którym się w życiu nie poukładało. Większość chciałaby odmienić swój los. Udaje się niewielu. Z kartonu w kącie kolejowego dworca trudno wrócić do "normalności".

Katowicki dworzec PKP to jedno z największych w kraju skupisk bezdomnych. Tu każdego dnia można spotkać najsłynniejszego polskiego bezdomnego - Huberta H., tego który obraził prezydenta RP. Pisały o nim gazety, zapraszano go do telewizji. Kiedy sąd uznał, że Lechowi Kaczyńskiemu jednak nie zaszkodził, wrócił do Katowic na dworzec, do dawnego życia. Opowiada o matce, domu. O tym, że jeszcze trochę i do niej wróci, ale że na razie takie życie mu odpowiada. Miał do niej jechać na święta, ale został. Jak ponad 900 innych bezdomnych z Katowic zjadł wigilijną wieczerzę w ośrodku na ul. Jagiellońskiej.

46-letnia Renata nie wstydzi się wieku i tego, jak długo mieszka na dworcu w Częstochowie. - Sześć lat zleciało. Aż samej trudno uwierzyć - pociąga łyk wódki z otworzonej przed chwilą butelki.

Renatę znają wszyscy. Mieszkańcy dworca nazywają ją "Gwiazdką". Każdy dzień ma rozplanowany niczym dyrektor przedsiębiorstwa. - Rano jestem na mieście, bo szukam jedzenia. Ma dworzec wracam na 15. Jestem do 18. Potem mam jeszcze kilka spraw do załatwienia i na noc melduje się tutaj około 19. Jak mam alkohol, to sobie podpijam. Najważniejsze, żeby złapać parę groszy - zdradza swój harmonogram.

Towarzyszką dworcowej niedoli "Gwiazdki" jest o 6 lat młodsza Beatka. - To życie mnie tutaj zaprowadziło. Mam męża i dzieci - mówi, chowając poobijaną twarz w rękaw zniszczonego futerka. Na częstochowskim dworcu mieszka ich prawie trzydzieścioro. - Ja, Krzysiek i Andrzej jesteśmy weteranami. Chciałam w tym roku znaleźć lokum dla siebie w przytulisku dla bezdomnych, ale nie chcieli mnie wziąć. Może dlatego, że piję - zastanawia się.

Policja czasem dyscyplinuje bezdomnych mandatami. Próby ich pozbycia się z dworca są jednak nieudane. - Nie wygonią nas stąd. Bo dworzec, to moje życie - denerwuje się "Gwiazdka". I pewnie nie podda się, wróci. Tak jak wrócili bezdomni z Katowic, którym kilka lat temu wojnę wydało szefostwo dworca. Kontrole, SOK-iści nie pozwalający się nawet zdrzemnąć. Nawet na ławki pozakładano metalowe stożki. Żeby nie było gdzie się położyć. Nie pomogło. Dworzec PKP to ciągle bardzo popularny adres.

Talerz zupy i materac

Minęły czasy, kiedy jedyne co pomoc społeczna i organizacje charytatywne miały do zaoferowania bezdomnym, to talerz gorącej zupy i materac na noc. Działają świetlice terapeutyczne, na ulice wychodzą streetworkerzy, MOPS-y szukają bezdomnym pracy, dają im mieszkania, pomagają wrócić do zorganizowanego życia, organizują grupy AA. Dlaczego to ciągle za mało? Dlaczego dochodzi do takich dramatów, jak na dworcu w Tarnowskich Górach? Bezdomni dla większości z nas stali się po prostu nieporządanym elementem krajobrazu. Kieszenie otwieramy dwa razy do roku: przed Wigilią i na Wielkanoc. To oczyszcza sumienia, poprawia samopoczucie. Ale leżącego na ziemi człowieka mijamy już z daleka. - Pewnie pijany. Może obrzuci wyzwiskami, ubrudzi - tłumaczymy sobie. A my nie mamy czasu. Spieszymy się do pracy, albo domu.

Czy jest sposób na skuteczną pomoc bezdomnym? Zapraszamy do dyskusji pod numerem telefonu 32 3582130 i emailem [email protected].

Trzy kroki z bezdomności

Pomoc bezdomnym powinna oprzeć się na trzech filarach: noclegowniach, całodobowych schroniskach oraz hotelach socjalnych. W tych pierwszych bezdomni mogliby nawiązywać kontakty. W drugich wyrabiano by im dokumenty, pomagano w znalezieniu pracy. To miejsca aktywizacji życiowej, odzyskiwania wiary we własne siły. Z kolei hotele socjalne powinny być pomostem pomiędzy bezdomnością, a stałym miejscem zamieszkania. Przeciwdziałanie bezdomności w głównej mierze spoczywa na MOPS-ach. Pomocy tym osobom udzielają jednak także organizacje pozarządowe. Najbardziej aktywne z nich to Towarzystwo im. Brata Alberta, Caritas i PCK. Jak wskazują badania - przeciwdziałanie bezdomności kosztuje siedem razy mniej niż leczenie jej skutków.

Moim zdaniem
ks. Rudolf Badura, dyrektor Caritasu diecezji gliwickiej

Nie da się wyeliminować bezdomności. Ten problem istnieje także w bardziej rozwiniętych krajach.

Trzeba się z tym pogodzić i dążyć do tego, by takich osób bez dachu nad głową było jak najmniej. A to osiągnąć można m.in. przez aktywację bezrobotnych, by w konsekwencji do tej bezdomności nie dopuścić. Jednocześnie jednak należy tym biednym ludziom pomagać w sposób dorywczy. Namawiamy wiernych, by nie przechodzili obojętnie obok potrzebujących. Miłosierdzie wynika z samego bycia chrześcijaninem. Wspierajmy bezdomnych modlitwą, ofiarą i posługą.

Dietmar Brehmer, szef Górnośląskiego Towarzystwa Charytatywnego

Największy problem bezdomnych to alkohol.

Nie potrafią zerwać z nałogiem, a pijani nie zostaną wpuszczeni do noclegowni, nie zamieszkają w ośrodku. Terapie grupowe w tym przypadku są mało skuteczne. Lepsza byłaby praca indywidualna. My załatwiamy podstawowe potrzeby: jedzenie i miejsce do spania. Czy z bezdomności można wyjść? Tak. Katowicki MOPS sporo robi w tej dziedzinie. To jednak bardzo trudne zadanie.

To ciężka walka, a woli do jej toczenia ze strony bezdomnych jest niewiele. Oni nie chcą, nie wierzą. Trudno do nich trafić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

POLITYCY jako dzieci

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto