Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Urwała się z bungee

Marianna Lach, (klm)
23-letnia Ola leży na oddziale urazowo-ortopedycznym w  Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej. Fot. Jacek Rojkowski
23-letnia Ola leży na oddziale urazowo-ortopedycznym w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej. Fot. Jacek Rojkowski
Aleksandra G., mieszkanka Tychów, wypoczywająca w okolicy Czernichowa, skacząc na bungee wypięła się z uprzęży i spadła z około 15 metrów do rzeki Soły. Przewieziono ją do Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej.

Aleksandra G., mieszkanka Tychów, wypoczywająca w okolicy Czernichowa, skacząc na bungee wypięła się z uprzęży i spadła z około 15 metrów do rzeki Soły. Przewieziono ją do Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej. Stan poturbowanej lekarze uznają za ciężki, ale stabilny. 23-letnia kobieta ma zwichnięty kręgosłup w odcinku szyjnym, odmę płuc oraz wielomiejscowy uraz głowy.

W Czernichowie skoki na bungee wykonywane są ze specjalnie do tego celu ustawionego nad rzeką dźwigu. Obserwatorzy tragedii twierdzą, że dziewczyna wypięła się w trakcie drugiego "wahnięcia" na gumie. Skoki w Czernichowie organizuje firma Kamol z Bielska-Białej. Jej pracownicy zdają sobie sprawę, że wina za wypadek leży po ich stronie. Po wypadku wstrzymano organizację skoków, sprawą zajmuje się policja i prokuratura. Prawdopodobnie organizatorom skoków zostanie postawiony zarzut o nieumyślne, bezpośrednie narażenie życia.

Ola jest bardzo opuchnięta i obolała. Ledwo widzi. Z trudem mówi. Boli ją gardło i cała głowa - powiedział wczoraj DZ bliski przyjaciel 23-letniej Aleksandry, która cudem uniknęła śmierci skacząc na linie bungee. Wiadomo, że Aleksandra planowała ten skok od dawna. To było jej marzenie. Chciała przekonać się jak to jest, gdy człowiek skacze na linie z wysokości 60 metrów. W feralną sobotę wybrała się do Czernichowa wraz z bratem. Wiedzieli, że jest tam dźwig, z którego można skakać. Ola nie potrafi powiedzieć, co dokładnie się stało. Świadkowie i gapie, którzy pojawili się na miejscu zaraz po zdarzeniu mówią, że dziewczyna wypięła się w trakcie drugiego "wahnięcia" na gumie. Brat, który był blisko zdarzenia chcąc robić zdjęcia, pierwszy pobiegł do dziewczyny, wyciągnął siostrę z wody i zaalarmował pogotowie.

- To mogłam być ja - mówiła wczoraj Asia, która ze swoim chłopakiem Adamem przyjechała do Czernichowa wypocząć. Kiedyś skakała już na bungee na Mazurach, też z dźwigu, w Czernichowie chciała znów skosztować adrenaliny. Wspomina swój pierwszy skok z gęsią skórką. - Teraz już chyba nie skoczę, po tym, jak dowiedziałam się co się tu stało.

Wczoraj przez małą kładkę przy dźwigu przewinęło się wiele osób, które na własne oczy chciały zobaczyć miejsce tragedii. Zbigniew Danek przyjechał na rowerze z Wilamowic. - Chciałem kiedyś skoczyć, ale już tego nie zrobię. Teraz wiem, czym mógłbym ryzykować - powiedział. Skoki odbywają się w tym miejscu od trzech lat. Wcześniej skakano z mostu na Wilczym Jarze (niedaleko Czernichowa), ale teraz przepisy zabraniają organizowania tego typu atrakcji bez zezwolenia administratora urządzenia drogowego.

Kelnerka pracująca w restauracji "Pod Zaporą" w Czernichowie, blisko miejsca, gdzie ustawiony jest dźwig stwierdziła, że z powodu chłodnego lata w tym roku nie było wielu chętnych na skoki.

- Dopiero kilka dni temu coś się ruszyło, gdy zrobiła się pogoda - stwierdziła. Skoki organizowane są przez mieszkańca Bielska-Białej, właściciela firmy Kamol. Według policji, obsługa dźwigu i bungee w momencie wypadku była trzeźwa. Tragiczny skok był pierwszym wypadkiem, do jakiego doszło w tym miejscu.

Na miejscu bezpośrednio po tragedii przesłuchano trzech młodych mężczyzn zajmujących się przygotowaniem skoczków i obsługę dźwigu oraz kilka osób z nimi związanych. Do wieczora ciekawscy przychodzili oglądać miejsce tragedii. Stojąc na mostku nad Sołą, tuż przy dźwigu, komentowali wydarzenie. W restauracji akurat odbywało się przyjęcie weselne.

- Wesele zaczęło się później, ale widzieliśmy gapiów i samochód policji. Było duże zamieszanie - opowiadali weselni goście.

- Taka tragedia. Niby sto procent bezpieczeństwa, a mogła stracić życie. Kiedyś myślałam, żeby też skoczyć, ale teraz już się nie zdecyduję - przyznała kobieta z Bielska-Białej, wędkująca wraz z mężem nad Sołą, obok miejsca tragedii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto