Uważajcie na zbyt niskie ceny karpia - mogą świadczyć o kiepskiej jakości

Jeszcze dwa tygodnie do świąt, a już w wielkich wannach w supermarketach pływa karp, bez którego większość z nas nie wyobraża sobie tradycyjnej wieczerzy wigilijnej. Ponieważ jednak z całorocznej produkcji aż 3 tysiące ton tej ryby nie znajduje nabywców, zaostrza się walka o nasz portfel. Ceny lecą w dół, a wraz z nimi jakość.

W jednym z hipermarketów na Pomorzu przez sześć dni 300 kg ryby „kusiło” klientów niską ceną. Ludzie zwabieni w pułapkę tanizny — 9 złotych za kilogram — kupili karpie. Rychło nabrały one w domowej wannie odrażającego wyglądu: ich ciało pokrywały rany z białym nalotem.

Chore jak ryba
Owrzodzone i zapleśniałe karpie były odławiane z mętnej wody i sprzedawane w takim stanie klientom. Inspekcja Weterynaryjna spowodowała, że hipermarket wycofał pozostałe do sprzedaży 30 kg. Niewykluczone jednak, że takim „specjałem” ktoś nas będzie chciał uraczyć w innym miejscu.
Inspekcja Handlowa stwierdziła ostatnio, że złej jakości produkty sprzedaje się m. in. na targowiskach. Chory karp może tam kosztować około 8 złotych. Jak się okazuje, to delikatna istota. — Ryby także chorują. Mają uszkodzenia skóry, spowodowane np. pływaniem w trzcinowisku, gdzie chowają się przed ptakami drapieżnymi, mogą ulec zakażeniu albo pleśniawce — mówi Zygmunt Kubica, dyrektor Gospodarstwa Rybackiego Lasów Państwowych w Żorach.

Sromne marże
Stawy żorskie to jedno z trzech takich gospodarstw na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Pozostałe są w Krogulnie i Niemodlinie. W całym kraju działają cztery gospodarstwa rybackie należące do Lasów Państwowych. W tym roku na śląskie stoły trafią z lasów około 833 tony karpia. Ile będzie kosztował karp od leśników? — My ustalamy cenę dla odbiorców w oparciu o koszty produkcji, zadowalając się skromną marżą. Zdajemy sobie sprawę, że cena jest barierą dla popytu — zauważa Marek Adamus, dyrektor Gospodarstwa Rybackiego LP w Krogulnie.

Ryby z tego gospodarstwa sprzedawane są później pod chwytliwym, ale zgodnym z prawdą hasłem „karpia z lasu”. Handlowcy tłumaczą, że jest z nim podobnie jak z kurczakiem – ten z fermy smakuje inaczej niż ten z wiejskiego podwórka. Jak wyjaśnia Wiesław Tomecki, główny specjalista ds. łowieckich, rybackich i polowań z RDLP w Katowicach, ważna jest izolacja ryb od chorób i epidemii. Do tego trzyletni, a nie dwuletni czy roczny cykl hodowlany, pszenica jako karma — to właśnie daje smak.

Drogi transport
Najniższa oferta, którą DZ wyśledził w tym roku, to 7,21 zł za kg karpia ze spółki rybackiej w Kocku, ale trzeba doliczyć drogie w tym roku paliwo. Co prawda producent gwarantuje przywóz za darmo, ale przy kupnie co najmniej 3 ton ryby. Do tego marża hurtownika, zysk handlowca — i bożonarodzeniowy przysmak nie będzie kosztował poniżej 10 zł.
Handlowcy uprzedzają, że jeśli tuż przed Bożym Narodzeniem przyjdą mrozy — karp podrożeje, bo olej opałowy na ogrzanie pomieszczeń z rybami i benzyna dla ich transportu są dziś drogie.

Liczba
8,80-15 złotych kosztuje karp w sklepach. Kupujemy sporo karpia z hodowli, bo jesteśmy skłonni zapłacić nieco wyższą cenę za prawdziwy smak żywności wolnej od chorób czy zanieczyszczeń. Według PricewaterhouseCoopers już 20 proc. z nas zainteresowanych jest tzw. zdrową żywnością. (bs)