Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrzesień 1939 roku na Śląsku wyglądał inaczej, niż utrwaliły to legendy...

Rozmawiała: Grażyna Kuźnik
Dziennik Zachodni: Śląski wrzesień doczekał się pięknych opowieści. O wzruszającej obronie Wieży Spadochronowej w parku Kościuszki, o zaciekłych walkach w Domu Powstańca.

Dziennik Zachodni: Śląski wrzesień doczekał się pięknych opowieści. O wzruszającej obronie Wieży Spadochronowej w parku Kościuszki, o zaciekłych walkach w Domu Powstańca. O dziewczynie w sukience w grochy, która strzeliła do esesmana, podając mu bukiet kwiatów. Czy to wszystko prawda?

Zygmunt Woźniczka: Śląsk potrzebował takich historii dla pokrzepienia serc polskich patriotów. Była to reakcja na głoszone wieści o całkowitej niemieckości Śląska, o radosnym powitaniu armii hitlerowskiej i o tym, że polski opór był słaby. Legendy pogłębiała polska inteligencja na Śląsku, między innymi pisarz Kazimierz Gołba czy działacz narodowościowy, AK-owiec Alojzy Targ. Oni wiedzieli, jak w trudnych czasach potrzebne są takie symbole. A dzisiaj nie jest łatwo oddzielić prawdę od mitów.

DZ: Generał Ferdinand Neuling, który wkraczał do Katowic 4 września, podawał w swoich meldunkach, że katowiczanie witali go owacjami, a opór w parku Kościuszki zdławiono jednym działem. Były różne incydenty obronne, ale mało ważne. Czy Wehrmacht przyjmowano na polskim Śląsku z otwartymi ramionami?

ZW: Meldunki Neulinga, które w Freiburgu odnalazł prof. Ryszard Kaczmarek u Uniwersytetu Śląskiego, to ważne źródło, ale trzeba je konfrontować z innymi. Są to meldunki dowódcy dywizji, dla którego walki w obronie Katowic były epizodem, bo toczyły się na szczeblu kampanii i były krótkotrwałe. Po stronie polskiej broniły się niewielkie kilkudziesięcioosobowe grupy. Ponadto należy pamiętać, że Neuling był zawodowym wojskowym i dla niego - dowódcy dywizji liczącej tysiące żołnierzy, były to walki mało istotne.

DZ: I dlatego nie poświęcił im zbyt dużo uwagi?

ZW: Fakty te potraktował lakonicznie. Na przykład nie podał, kto bronił wieży spadochronowej i parku Kościuszki czy Domu Powstańca. Natomiast dla nas te dane są teraz bardzo ważne. W dodatku obrońcy nie byli wojskowymi z regularnej armii. Cywilów, harcerzy czy powstańców nie chroniła konwencja genewską i dla Niemców byli zwykłymi bandytami, których można było bezkarnie rozstrzeliwać. Dlatego też o obrońcach wieży spadochronowej nie mamy wiarygodnych relacji. Gdyby bronili jej żołnierze regularnej armii polskiej, to zgodnie ze wspomnianą konwencją, trafiliby do niewoli. Tak jak obrońcy Węgierskiej Górki, którzy zadali przecież Niemcom ogromne straty, ale przeżyli obozy jenieckie. Po wojnie mogli dać sprawozdanie z tamtych wydarzeń. Cywilów stawiających opór Niemy zabijali na miejscu.

DZ: Dlaczego obronę Katowic musieli wziąć na siebie harcerze i ochotnicy?

ZW: Grupa Operacyjna Śląsk, dowodzona przez gen. Jana Jagmin Sadowskiego, wchodząca w skład Armii "Kraków", wycofała się ze Śląska 3 września. A razem z nim zorganizowane jednostki, grupy powstańców i harcerze. W Katowicach pozostali tylko ci, do których nie dotarł rozkaz o odwrocie, albo odpowiednio przeszkolone grupy specjalne. Decyzję o odwrocie podjął przygnębiony klęskami i obawiający się okrążenia dowódca Armii Kraków gen. Antoni Szylling. Było to już po zaciętych walkach pod Mikołowem, Wyrami i Kobiórem. Ta decyzja do dzisiaj budzi kontrowersje: z jednej strony Szylling ocalił żołnierzy, którzy potem wykazali się w walkach pod Tomaszowem Lubelskim i Lwowem, zadając Niemcom poważne straty. Z drugiej jednak strony, zrezygnowano. z możliwości zamknięcia się GO Śląsk i podjęcia przez nią obrony okrężnej.

DZ: Byliśmy do tego przygotowani?

ZW: I to dobrze. Obok fortyfikacji na Śląsku była tu równie silna jak w Warszawie obrona przeciwlotnicza, która przez pierwsze dni września paraliżowała niemieckie naloty. Do tego dochodzą sprawnie zorganizowane oddziały powstańcze i harcerskie, zaplecze mobilizacyjne w postaci załóg robotniczych. Obrona okrężna wojsk polskich zatrzymałaby impet niemieckiego i dała czas reszcie sił Armii Kraków na odskoczenie od nieprzyjaciela. Z drugiej jednak strony doszłoby do zniszczenia okrążonych wojsk i dużych strat w okręgu przemysłowym. Bilans zysków byłby jednak większy od pasywów. Nie tylko w sztabie Armii Kraków nie dostrzeżono tej szansy.

DZ: Polskie wojsko jednak się wycofało, a wcześniej uciekli z Katowic wszyscy dygnitarze i urzędnicy.

ZW: Siła armii niemieckiej była ogromna, zwłaszcza oddziały pancerne. To było morze żelaza, czegoś podobnego jeszcze nikt nie widział. Mówiło się o dywizjach pancernych "żelazo jedzie" i tak to wyglądało. Mieli więcej żołnierzy, czołgów, samolotów, samochodów od nas, chociaż my byliśmy piątą armią Europy. Nasz opór był i tak silny. Mieliśmy nadzieję na pomoc sprzymierzonych. Niestety, 12 września nasi sojusznicy na konferencji w Abbevile uznali, że nie mogą nam udzielić pomocy; zostaliśmy zdradzeni. Stalin dowiedział się o tym przez swoich agentów i 17 września wbił nam nóż w plecy. Wzięci w kleszcze - między Niemcy a Rosję, byliśmy bez szans. Wszyscy na naszym miejscu byliby bez szans.

DZ: Czy urzędnicy, opuszczając w pośpiechu Katowice, wiedzieli od razu, że wojnę przegramy?

ZW: To nie była ucieczka, ale ewakuacja. A to różnica. Instytucje państwowe oficjalnie przeniosły się na inny teren, żeby tam nadal pracować. Ofensywa niemiecka była jednak tak szybka, że urzędowania nie podjęto. Ale z drugiej strony wiadomo, że większość urzędników była napływowa, nie miała na Śląsku korzeni i nie bardzo była związana z tą ziemią. Wyjeżdżając, unikali też represji, bo wielu z nich znajdowało się na hitlerowskich listach gończych. Na tych listach byli powstańcy, inteligencja, twórcy, a także, o czym mało kto wie, absolwenci Śląskich Technicznych Zakładów Naukowych. Jaka więc byłaby z tego korzyść, że wojewoda Michał Grażyński zostałby w Katowicach, dał się aresztować i rozstrzelać?

DZ: Czy można sobie wyobrazić inny scenariusz śląskiego września?

ZW: Polskie plany obrony Śląska paraliżowała nie tylko przewaga armii niemieckiej, ale też ich wywiad. Szybko odkryli, jakie mamy słabe strony. Atakowali nas na skrzydłach, pod Lublińcem i Tarnowskimi Górami, w okolicach Bielska. Groziło nam okrążenie. Ale być może, gdyby wojsko wiedziało o polskim osamotnieniu, to w oparciu o fortyfikacje broniłoby się do ostatniej krwi, jak później w Warszawie czy Lwowie.

DZ: Ale w końcu tylko garstka ochotników broniła honoru Katowic.

ZW: W Katowicach obok grup powstańczych Franciszka Kruczka, Karola Orendorza, Nikodema Renca, Franciszka Feige i harcerzy kierowanych przez hm. Józefa Pukowca, zostały też grupy tzw. dywersji przyfrontowej, które znały się na swojej robocie. Te różne akcje, które przetrwały w legendach obrony Katowic, choćby strzał z bukietu, albo inne, o których nie nawet nie wiemy, to być może była właśnie robota naszej dywersji. Potem to oni zakładali na Śląsku i w Zagłębiu ruch oporu.

DZ: Śląsk miał najtrudniejsze w kraju warunki do rozwoju takiego ruchu.

ZW: To prawda. Nikt nie wiedział, co zamierza sąsiad, co wiedzą znajomi. Już we wrześniu donoszono gestapo, gdzie mieszkają ludzie z gestapowskiej listy śmierci. Wspominał mi gen. Zygmunt Walter-Janke, komendant ruchu oporu na Śląsku, że przez konfidentów zginęły tutaj setki konspiratorów.

DZ: I zabrali ze sobą do grobu relacje, wspomnienia, które mogłyby wyjaśnić wiele zagadek, związanych także z początkiem wojny.

ZW: Rzeczywiście, brak tych relacji jest bardzo dotkliwy. Dlatego też rodziły się te piękne legendy, których nie da się ani całkowicie odrzucić, ani przyjąć. Nie ma świadków, nie ma świadectw. Historycy jeszcze długo będą się zastanawiać, co naprawdę zdarzyło się we wrześniu 1939 roku na Śląsku.

Po raz pierwszy...

• Pierwszy niemiecki jeniec wojenny: kapitan Kurt Pfeifer,

oficer Wehrmachtu zatrzymany przez Polaków na terenie przygranicznym, na drodze do Bojkowa koło Gliwic. 1 września, godz. 2 nocy.

• Pierwszy polski oficer, który odebrał meldunki w Sztabie Głównym o natarciu niemieckiej armii: ppłk Leopold Okulicki, późniejszy ostatni dowódca AK.

• Pierwsza egzekucja na ludności polskiej:

1 września, o godz. 5. esesmani mordują 21 osób, w tym kobiety, w odwecie za to, że zawiadowca stacji Szymankowo koło Chojnic skierował niemiecki pociąg na ślepy tor, co uniemożliwiło Wehrmachtowi opanowanie mostu na Wiśle.

• Zestrzelenie pierwszych niemieckich samolotów: przez podporuczników Władysława Gnysia pod Olkuszem i Stanisława Skalskiego pod Toruniem.

• Pierwszy poległy polski pilot: zestrzelony 1 września pod Krakowem, 35-letni kpt. Mieczysław Medwecki,

• Pierwszy żołnierz przedstawiony do odznaczenia Virtuti Militari: kapral. Leonard Złób, który w bitwie pod Mokrą niszczy 14 czołgów.

• Pierwszy poległy polski harcerz: 22-letni Ryszard Kot, sekretarz 7 Drużyny Harcerzy w Michałkowicach (Siemianowice Śląskie), w obronie kopalni "Michał".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto