Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabawa w kotka i myszkę

marianna lach
Lutosław Kolber w Korbielowie obsłużony został przez ratowników ze Szczyrku.  /  marianna lach
Lutosław Kolber w Korbielowie obsłużony został przez ratowników ze Szczyrku. / marianna lach
- To skandal! Musiałem czekać ponad godzinę na przyjazd ratowników GOPR. Obsługa wyciągu nie chciała podać numeru telefonu do właściciela! - skarżył się Lutosław Kolber z Bielska-Białej.

- To skandal! Musiałem czekać ponad godzinę na przyjazd ratowników GOPR. Obsługa wyciągu nie chciała podać numeru telefonu do właściciela! - skarżył się Lutosław Kolber z Bielska-Białej. W środę wieczorem przyjechał do Korbielowa, żeby pojeździć na trasie popularnego, oświetlanego wyciągu krzesełkowego w Kamiennej. Niestety, na oblodzonym odcinku przewrócił się i upadł. Nie był w stanie jechać dalej, bo kolano solidnie spuchło. Jego dziewczyna zbiegła na dół, by wezwać pomoc. Tam okazało się, że takiej na miejscu nie znajdzie.

Ponad godzinę czekali na stoku na przyjazd ratowników GOPR, którzy przedzierali się przez korki aż ze Szczyrku. To nie pierwsza taka sytuacja na tym wyciągu w tym sezonie - co więcej, powtarza się od kilku lat. Właściciel wyciągu bowiem, jak przyznali goprowcy, gra sobie z nimi w kotka i myszkę.

- Ma z nami na pieńku nie od dziś. Trasa na dzień dzisiejszy nie została nawet zgłoszona do oceny GOPR, jak to dzieje się w innych przyzwoicie działających narciarskich ośrodkach - tłumaczył Jerzy Siodłak, naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR. Zawody, które odbywały się w środę na trasie krzesełka, również nie były zabezpieczone, ani nawet zgłoszone w GOPR.
Zgodnie z przepisami właściciel wyciągu odpowiada za bezpieczeństwo na swoich obiektach.

- Właściciel wyciągu krzesełkowego w Korbielowie zalega nam ze wszystkimi opłatami za zeszły rok. Dwa lata temu, gdy podaliśmy go do sądu, pieniądze się znalazły i sprawę wycofaliśmy. Żeruje na Gliwickiej Agencji Turystycznej, która ma w pobliżu wyciągi i zatrudnia ratowników - tłumaczy Siodłak.

W Ośrodku Narciarskim Pilsko codziennie pracuje 2 ratowników, w weekendy trzech, wspieranych przez kilku ochotników. Koszt utrzymania jednego ratownika zawodowego to ok. 3 tys. złotych. GOPR otrzymuje pieniądze z państwowej dotacji i nie ma pieniędzy na to, żeby obstawiać prywatne obiekty i wyciągi. Wczoraj w Wiśle na Rówienkach zdarzyła się podobna sytuacja, wypadkowi na nartach uległo dziecko.
Kolber zapowiada, że sprawa znajdzie się w sądzie. Ma naciągnięte więzadła w kolanie i uszkodzoną łękotkę. Przez dwa tygodnie będzie nosił gips. Właściciel wyciągu najpierw umówił się na rozmowę z reporterką DZ, a później... wyłączył telefon.

Beskidy czekają: W rejonie Szczyrku cały czas pada śnieg. Trasy narciarskie są też sztucznie naśnieżane i przygotowywane przez ratraki, więc narciarze nie powinni być rozczarowani. Na większości nartostrad utrzymuje się około 50-centymetrowa warstwa białego puchu. Poszaleć można też na wszystkich trasach Ośrodka Narciarskiego Pilsko. Wczoraj w Korbielowie Kamiennej było kilka kresek poniżej zera. Na narciarzy czekała około 40-centymetrowa warstwa śniegu. Wiał słaby wiatr. Podobne warunki panowały na Hali Miziowej. Poszusować też można w rejonie Brennej, Ustronia i Wisły, gdzie na stokach leży kilkadziesiąt centymetrów śniegu.

Ratownicy GOPR apelują do turystów pieszych, by nie wybierali się na szlaki, gdyż w Beskidach są bardzo trudne warunki do wędrówek. W rejonie Babiej Góry wprowadzono nawet drugi stopień zagrożenia lawinowego.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto