Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbrodnia po piwie

Ryszard Parka
Koledzy ofiar i świadkowie zdarzenia pokazują miejsce, w którym doszło do tragedii. Fot. Karina Trojok
Koledzy ofiar i świadkowie zdarzenia pokazują miejsce, w którym doszło do tragedii. Fot. Karina Trojok
Emeryt z Miechowic, Henryk P. zabił jednego, a ciężko poranił nożem drugiego z młodych ludzi, z którymi posprzeczał się w ogródku piwnym w Bytomiu. Do zdarzenia doszło w sobotę.

Emeryt z Miechowic, Henryk P. zabił jednego, a ciężko poranił nożem drugiego z młodych ludzi, z którymi posprzeczał się w ogródku piwnym w Bytomiu. Do zdarzenia doszło w sobotę. Jego ofiary to 29-letni Adrian i 20-letni Damian. Poszło podobno o dziewczynę jednego z nich.

Nie mów tak do niej, przeproś - tak się to wszystko zaczęło. W niedzielne południe nikt już nie pamięta, o co poszło tak naprawdę. Czy o to, że Henryk P., 55-letni emeryt zbyt intensywnie przyglądał się dziewczynie w barze, czy może o to, że kazał jej się odczepić słowem na s...
- Ja tych ludzi nie kojarzę - mówi Jarosław Śmietanko, szef baru piwnego, z którego wyszedł Henryk P. - To raczej nie byli nasi stali klienci, ci młodzi. Tego starszego może bym poznał, ale po nazwisku to go nie kojarzę.
Wieczorem w sobotę w ,Zagłobie", w bytomskich Miechowicach było głośno. Grała kapela, piwo lało się strumieniami. Dzień był gorący, piwo smakowało bardziej, a przy muzyce trudno się rozmawia. - Kapela grała do 22, bo takie mamy zezwolenie - tłumaczy Śmietanko. Ale ludzie i tak zawsze dłużej siedzą.

Plama na chodniku

Henryk P. wypił kilka piw. Być może o jedno za dużo. Był jednak na tyle trzeźwy, by nie ciągnąć nieporozumienia w barze. Wyszedł. Adrian i Damian za nim.

Dogonili go jakieś 50 metrów dalej. Między drzewami, na skrzyżowaniu. - Świadków zajścia było wielu - mówi Adam Jachimczak z zespołu prasowego KWP w Katowicach. - Widzieli, jak ci młodzi podchodzą do emeryta. Jak się awanturują.

Nie wiadomo, czemu Henryk P. wyciągnął nóż. Może się bał. Może chciał nastraszyć napastników. Damian, dwudziestolatek, który przeżył, przedstawił policji swoją wersję wydarzeń. Henryk P. też będzie trzymał się swojej.
Ale wyciągnął nóż i uderzył. Adrian dostał klasycznie "pod żebro". Upadł. Damian chciał chyba uciekać, ale nóż przeciął mu szyję. Złapał się za gardło i szedł w kierunku baru. W niedzielę na chodniku wciąż było widać ślady krwi, która przeciekała mu między palcami. Tam, gdzie upadł Adrian, widać zakrzepłą kałużę i ślady po interwencji pogotowia. Niewiele pomogli. Chłopak zmarł. Damian trafił do szpitala. Jego stan jest ciężki, ale stabilny.

Plama na honorze

Karę śmierci powinni przywrócić - krzyczy starszy mężczyzna. - Za komuny była kara śmierci i tylu łobuzów nie było.

Patryk Szymanowski z kolegami podchodzi do zakrzepłej kałuży i pokazuje, gdzie doszło do tragedii. - To był mój kolega, ten Damian. Jest - poprawia się natychmiast. - Normalny chłopak, porządny. Z dziewczyną do baru poszedł.
W sobotę był na miejscu krótko po przyjeździe policji. - Ten facet uciekał. Jakieś łebki go złapali - opowiada. To nie do końca prawda. Henryk P. wszedł do najbliższej klatki schodowej. Później okazało się, że tam mieszka. Świadkowie zdarzenia rzeczywiście ruszyli za nim, ale nikt nie chciał wejść do budynku. Bali się, że i oni mogą paść ofiarą nożownika. A może po prostu nie potrafili sforsować drzwi zabezpieczonych domofonem.

- Jak policja go złapała, wsadzili go do radiowozu. To go stamtąd chcieli zabrać i zlinczować - opowiada Patryk. - Pewnie jakby go dostali, to by zatłukli.

Ludzie chodzą zdziwieni. Przecież w Miechowicach był spokój. To spokojne osiedle. - Spokojne albo i nie - mówi Tomasz Herholz, kolega Patryka. - Tu tysiące ludzi mieszka. Nie wiadomo, co komu do głowy strzeli.

Plama na osiedlu

Po osiedlu krążą już legendy. Jedni mówią o pedofilach, którzy ciągnęli dziewczynkę do lasu. Inni o napadzie na staruszka, który się nie dał. Wszyscy wiedzą tylko, że zginął człowiek. Podczas niedzielnego spaceru pokazywali sobie plamę krwi. - Że nikt tego piachem nie zasypie - mówi Patryk.

- Tu nawet piaskownicy nie ma - zwraca mu uwagę Tomasz Fic, kolega z bloku.

- Młodzi pracy nie mają - mówi Jarosław Śmietanko. - To ich frustruje. I stąd takie zachowania.

- Wszystko byłoby w porządku, gdyby sprawca wyszedł z baru nie niepokojony - mówi Adam Jachimczak. - Wróciłby do domu i prawdopodobnie poszedł spać.

Chłopcy być może chcieli się popisać. Skończyło się tragicznie. Henryk P. będzie odpowiadał prawdopodobnie za udział w bójce z użyciem niebezpiecznego narzędzia lub za zabójstwo. O tym zadecyduje prokurator.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto