Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Złodziejska ośmiornica

Jarosław Latacz
Foto:Piotr Butlewski/Arkadiusz Ławrywianec
Foto:Piotr Butlewski/Arkadiusz Ławrywianec
W jednym ze składów węgla w województwie świętokrzyskim policjanci odkryli braki. Jak ustalili, "wyparował" węgiel za 30 milionów złotych. Zajrzeli do papierów, nic się nie zgadzało.

W jednym ze składów węgla w województwie świętokrzyskim policjanci odkryli braki. Jak ustalili, "wyparował" węgiel za 30 milionów złotych. Zajrzeli do papierów, nic się nie zgadzało. Szukając złodziei, trafili na inne składowiska. Tam również dokumenty mówiły zupełnie coś innego, niż faktycznie było na składach. Spirala oszustw nakręcała się coraz szybciej. DZ udało się ustalić, że złodziejska ośmiornica wyssała, tylko na szkodę Kompanii Węglowej, węgiel za 1,5 miliarda złotych!

Każda z 23 kopalń, które utworzyły największą w naszej części Europy firmę wydobywczą, miała na zwałach setki tysięcy ton węgla. Sprzedawała również węgiel, który zalegał jeszcze pod ziemią i czekał na wykopanie. W spółkach węglowych brakowało jednak pieniędzy. Brakowało ich na sfinansowanie maszyn, remontów, a czasem również na wypłaty dla górników. Dyrektorzy kopalń i prezesi spółek w ciągu ostatnich lat nauczyli się jednak, że można sobie w tej sytuacji poradzić.

Najczęściej zwracali się do katowickiego Węglokoksu z prośbą o poręczenia kredytowe i przedpłaty. Zabezpieczeniem miały być depozyty w postaci posiadanego na zwałach bądź planowanego do wydobycia węgla. Gdy pieniądze lądowały na kontach kopalń, z węglem zaczynały dziać się cuda. Dokładnie takie, jak w ubiegłym roku ze zbożem w elewatorach.

Na składach często dominuje skała płona i udaje węgiel.
Wielkim biznesem stało się również wydobywanie mułów i robienie mieszanek

Po paliwowej i zbożowej, mamy właśnie aferę węglową. Straty są gigantyczne. Wszystko przez spartaczoną reformę górnictwa, która miała dać branży oddech i nowe perspektywy. Ale nie dała. Najkrócej mówiąc, wyglądało to tak: w drodze na składy węglem najwyższej jakości stawały się skała płona i muły. Tymczasem najlepszy węgiel jechał do zaprzyjaźnionych firm handlujących ze spółkami węglowymi, wchodzącymi w skład Kompanii Węglowej. Firmy zaś sprzedawały węgiel elektrowniom, elektrociepłowniom i innym wielkim odbiorcom, zgarniając gigantyczne zyski.

Dowód przestępstwa trafiał do energetycznego pieca, gdzie szybko się dematerializował. Kradzież wydawała się doskonała do momentu, gdy obsługa jednego ze składów nie była w stanie zdobyć na czas odpowiedniej ilości skały płonej, potrzebnej do usypania węglopodobnej hałdy.

DZ jako pierwszy przedstawia mechanizm oszustw, które spowodowały, że Kompania Węglowa i ponad 82 tysiące zatrudnionych w niej górników nie będą mieli spokoju przez najbliższe lata. Zaczęło się od donosu. Ktoś doniósł policji, a policja Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, że ze składowiska pod Ostrowcem Świętokrzyskim zniknęła hałda węgla. Coś około 220 ton. A miał ten węgiel być. Informację policjanci sprawdzili i rzeczywiście okazało się, że węgla jest mniej, niż pokazywały dokumenty. Dociekliwi policjanci poprosili o wycenę strat, ale nie na podstawie papierów, lecz obmiarów składowiska. Okazało się, że to jest niemożliwe, bo nikt naprawdę nie wiedział, co tworzyło górę czarnego surowca.

- Obmiarów dokonuje się przyrządami, w których wykorzystywane są wiązki laserowe - tłumaczy DZ jedna z osób znających kulisy śledztwa. - Można więc powiedzieć, że mamy na składzie na przykład 100 tysięcy lub milion ton jakiegoś materiału, ale nigdy nie dowiemy się, co jest w środku. Aby to wyjaśnić, trzeba byłoby przeprowadzić badania laboratoryjne.

Pobranie próbek też jednak nie wyjaśniłoby wszystkiego. Zgodnie ze sztuką, na hałdzie układa się bowiem węgiel w ten sposób, że na samym dnie spoczywa warstwa surowca o najmniejszej kaloryczności. Potem sypie się warstwy o wyższej kaloryczności, a na szczycie jest najlepszy węgiel. Gdyby było inaczej, mogłoby dojść do samozapłonu.

Usypanie takiej hałdy daje jednak wiele możliwości do nadużyć. Klient, który chce kupić określoną partię węgla, zdany jest na łaskę operatora koparki. Może on bowiem tak wymieszać poszczególne gatunki, że nikt nie dowie się, co faktycznie kupuje. Na oszustwa narażeni są szczególnie klienci indywidualni. Podobnie jak na stacjach benzynowych, nikt nie orientuje się, czy benzyna spełnia wszystkie wymagane parametry. Do pieców sypie się więc to, co sprzeda pośrednik.

- Na składowiska trafiała nawet bezwartościowa, niepalna skała płona - mówi nasz informator. - Taka skała stała się zresztą, podobnie jak olej opałowy, najbardziej poszukiwanym towarem rynkowym. Wielkim biznesem stało się również wydobywanie mułów z osadników przy szybach i mieszanie ich z lepszymi, droższymi gatunkami węgla.

Policjantom stanęły włosy dęba, kiedy do sumy strat zaczęli dopisywać kolejne zera.

W Kompanii Węglowej zrobiło się nerwowo. Rada Nadzorcza zaczęła ostro dopominać się o przedstawienie szczegółów przejęcia majątku kopalń. Zajął się tym ekspert z Katowickiego Holdingu Węglowego, Stanisław Tryba, który we współpracy z katowicką kancelarią prawniczą sporządził rzetelne opracowanie faktycznej sytuacji. Wynika z niego, że podczas powstawania Kompanii dochodziło do wielu nadużyć. Na porządku dziennym było na przykład chowanie węgla w każdym możliwym miejscu. Celem było uchronienie go przed Kompanią. Zdaniem ekspertów, Kompania pozbawiona została w ten sposób wpływów w wysokości około 1,5 miliarda złotych.

Gdyby te pieniądze znalazły się w firmie, mogłaby prowadzić normalną działalność. Brakowało jednak pieniędzy na wszystko. Płynność finansowa firmy ciągle była zagrożona. Kompania musiała więc zadłużać się i wyciągać z budżetu państwa kolejne dotacje. Skarb państwa przekazywał zaś akcje należących do niego przedsiębiorstw, które Kompania jak najszybciej sprzedała na giełdzie. Koszty takich działań były ogromne, a i tak ciągle w kasie brakowało pieniędzy.

W tym czasie z górnictwa wyciekał prawdziwy majątek. Dlaczego zatem zarząd Kompanii Węglowej przez ponad rok nie robił nic w tej sprawie? To pytanie zadać można zarówno byłemu prezesowi Jarosławowi Klimie, jak i obecnemu - Maksymilianowi Klankowi. Ten ostatni w sprawach górniczych ma przecież świetne rozeznanie. Przed Wielkanocą skierował zawiadomienie do prokuratury, ale sformułował je tak, że właściwie nie wiadomo, kto miałby być oskarżony. Ta sprawa stała się kością niezgody pomiędzy szefem rady Kompanii, Marianem Bąkiem, a Klankiem. Prokuratura zwróciła wniosek z powrotem, prosząc o uzupełnienie. Na razie Klank zastanawia się, co dalej zrobić, czym skutecznie zamknął usta wszystkim górniczym baronom z byłych spółek węglowych.

Chętni do rozmowy prezesi stali się prawdziwymi niemowami. Z nami też oficjalnie nikt nie chciał rozmawiać o mechanizmach handlu węglem.

- Zobaczymy, kogo będą chcieli oskarżyć - powiedział jeden z nich. - Ja sam o to nie będę się prosił.

Droga, jaką przebywał wydobywany przez górników węgiel najwyższej jakości, jest jednak przez śledczych dokładnie rozpracowana. Zamiast jako depozyt do Węglokoksu, który udzielał poręczeń kredytowych - pociągi pełne węgla jechały do firm okołogórniczych, którym kopalnie winne były pieniądze. Tak właśnie odbyła się prywatyzacja wielu przedsiębiorstw zaplecza górniczego, które jeszcze niedawno narzekały na wielką niegodziwość, jaka spotkała je ze strony budżetu państwa. Za każdą z nich stała tymczasem grupa jak najbardziej prywatnych właścicieli, którzy zbijali kokosy na górniczej biedzie. W tym czasie Kompania próbowała ogarnąć coraz bardziej rozsypujący się handel węglem, tworząc sieć autoryzowanych dealerów. Robiła to jednak wyjątkowo nieudolnie. Czy to przypadek?

Na to pytanie musi odpowiedzieć między innymi wiceprezes Kompanii, Edward Rupik. Z dokumentów, do których dotarł DZ, wynika, że podpisano umowy pozwalające na sprzedaż węgla z Kompanii Węglowej z 45 firmami. Nie ma na niej na przykład katowickiego Węglokoksu i Węglozbytu, ale jest PHS Petek z Zabrza, kontrolowany przez rodzinę Rupika.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto