Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Złomiarze spowodowali zawalenie się części hali sprężarek na terenie byłej kopalni w Miechowicach

Maria Klimczyk
zdjęcia: Agnieszka Łuczakowska
zdjęcia: Agnieszka Łuczakowska
Dwie osoby nie żyją, jedna jest w szpitalu. W sobotę po południu na terenie byłej kopalni Miechowice w Bytomiu zawaliła się część hali sprężarek, nieczynnej od dwóch lat.

Dwie osoby nie żyją, jedna jest w szpitalu. W sobotę po południu na terenie byłej kopalni Miechowice w Bytomiu zawaliła się część hali sprężarek, nieczynnej od dwóch lat. Okazało się, że katastrofa była skutkiem działalności złomiarzy. Policjanci i strażacy przez kilka godzin nie wiedzieli, ile osób przywalonych było żelastwem. Mówiło się o pięciu, potem o trzech osobach. W sobotę w nocy policji udało się ustalić, że złom wykradało z hali pięciu mężczyzn. Dwóch po tragedii... pojechało taksówką do domu.

Bytomscy strażacy informację o wypadku otrzymali o godz. 14.17. Na miejsce pojechało dziewięć samochodów PSP i trzy OSP, w sumie 43 strażaków. – W Miechowicach byliśmy w ciągu jedenastu minut – mówi kpt. Adam Wilk, rzecznik bytomskiej PSP. – Z ogromnego rumowiska dochodziły jęki. Wiedzieliśmy, więc gdzie szukać. Pierwszy mężczyzna, którego strażacy wyciągnęli spod sterty żelastwa niestety już nie żył. Po chwili dotarliśmy do drugiego mężczyzny. Żył i natychmiast został odwieziony do szpitala. Niestety, trzeci zasypany poniósł śmierć.

Mężczyzną, który przeżył katastrofę był 43-letni Daniel Ż. Lekarzowi pogotowia, udzielał sprzecznych informacji. Kontakt z nim był o tyle trudny, że Daniel Ż. był kompletnie pijany. – Nie wiedzieliśmy, ile osób jest pod gruzami. Mówił o pięciu, potem o trzech. Musieliśmy szukać – tłumaczy kapitan Wilk.
Hala sprężarek to ogromna budowla. Ma 160 metrów długości, 35 szerokości i jest wysoka na 15 metrów. Zawaliła się tylko jej część i metalowy dach, mający około 800 metrów powierzchni. Strażacy przeszukiwali rumowisko kamerą termowizyjną. Wieczorem do akcji włączyło się czterech ratowników Jurajskiej Grupy GOPR. Dwa owczarki przeszukały teren. I podjęły trop. Jednak poza palnikiem do cięcia metali i puszki po piwie niczego i nikogo już nie znaleziono. Wieczorem policja dowiedziała się od jednego z pracowników firmy, która legalnie dokonywała rozbiórki sąsiedniej hali, że widział, jak ktoś ranny uciekał z miejsca katastrofy. Mężczyznę odnaleziono. – Okazało się, że ma złamaną nogę i rękę. Z miejsca katastrofy odjechał z kolegą, piątym złomiarzem, taksówką – powiedział DZ Adam Wilk.


Miechowice, ulica Francuska. Jeszcze kilka lat temu to miejsce tętniło życiem. Zwłaszcza o tej porze roku. Kopalnia „Miechowice” była jedną z większych w Bytomiu. Dziś tym terenem zarządza Bytomska Spółka Restrukturyzacji Kopalń. W sobotę po południu było tam pusto i ponuro. Na bramce trzech ochroniarzy. – Nie wiemy czy możemy was wpuścić – zastrzegają. Ale nawet nie próbują zatrzymać samochodu.

Jest godzina 15.20. Kilkaset metrów od portierni ogromny ruch. Kilkanaście strażackich wozów, mnóstwo strażaków, ochotnicy z OSP, nawet dziewczyny... Pogotowie, policja, prezydent Bytomia Krzysztof Wójcik. Wieczorem przyjechał tam jeszcze Jerzy Polaczek, minister transportu i budownictwa... – Dwie ofiary śmiertelne i nie wiadomo, czy pod gruzami nie ma jeszcze ludzi. To normalne w takiej sytuacji, że jestem na miejscu tragedii i sprawdzam, jaka jeszcze pomoc jest potrzebna – tłumaczy Wójcik.

Hala sprężarek, choć zniszczona robi wrażenie. Jest ogromna. Na samym końcu wejściowa brama. Wewnątrz rumowisko. Cegieł niewiele, prawie samo żelastwo. Strażacy ciągle przeszukują to miejsce. – Ciała dwóch mężczyzn leżały w odległości dziesięciu metrów od siebie. Były potwornie okaleczone. Nie dość, że spadli z dużej wysokości, to jeszcze całe to rumowisko poleciało na nich. To samo żelastwo – tłumaczy asp. Mariusz Hora.

O katastrofie policję poinformowali ochroniarze. Ci sami, którzy mieli pilnować hali przed złomiarzami.
Hala sprężarek była wyłączona z użytkowania dwa lata temu. Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego kazał obiekt zabezpieczyć. Miał to zrobić zarządzający, czyli BSRK. Obok druga hala, stara maszynownia. W sobotę pracowała tam firma, która na zlecenie BSRK, rozbierała budowlę. Złomiarze prawdopodobnie wykorzystali ten fakt i pracowali na własny użytek.

Do pracy byli przygotowani. – Na miejscu znaleźliśmy dwa zestawy do przecinania konstrukcji metalowych. Butle na propan-butan, butle tlenowe, węże i palniki – mówi kapitan Adam Wilk, zastępca komendanta bytomskiej PSP. – Gdy przyjechaliśmy na miejsce to butle były jeszcze otwarte.
Daniel Ż., jeden ze złomiarzy, który przeżył sobotnią katastrofę, trafił do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4. – Jego stan jest stabilny. Doznał urazu głowy, ma stłuczoną klatkę piersiową. Skonsultuje go laryngolog i chirurg. Jest przytomny i mamy z nim kontakt. Mówi, że nic nie pamięta. Będzie pod obserwacją – wyjaśniał w sobotę Sławomir Kożuch, specjalista ortopeda traumatolog.

Strażacy podkreślają, że sobotnia akcja należała do trudnych. – W każdej chwili mogło nam coś spaść na głowę. Wewnątrz rumowiska wytworzyły się jamy, w które można było wpaść – tłumaczy kpt. Wilk. – Żeby dotrzeć do rannego mężczyzny, trzeba było przecinać metalowe konstrukcje.

Jednym z bohaterów sobotniej akcji okazał się lekarz pogotowia, Adam Ciesiółka, bytomski radny. To on rozmawiał z Danielem Ż. – Mówił, że było ich pięciu, potem, że trzech. Był zamroczony alkoholem – powiedział nam wczoraj Ciesiółka.

Policja poszła tym tropem. Informację o pięciu złomiarzach potwierdził też pracownik firmy, która w sobotą rozbierała sąsiednią halę. Mężczyzna miał być ranny. Drugi, który w czasie katastrofy miał stać na zewnątrz budowli, odjechał taksówką. Policjanci dzwonili po szpitalach, pytając, czy gdzieś taki delikwent się nie pojawił. Okazało się, że pacjent z urazem barku i nogi zgłosił się w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 2. Ale po zaopatrzeniu wyszedł na własne żądanie.
Dwie ofiary katastrofy to Roman P. i Remigiusz P, mieli po 48 lat. Mieszkali w pobliżu kopalni, jeden przy ul. Stalmacha, drugi przy Francuskiej. Wczoraj szefowa PINB Elżbieta Kwiecińska, podpisała nakaz rozbiórki hali.


Jutro w DZ przedstawimy specjalny raport poświęcony zorganizowanej kradzieży złomu.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto