Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zmęczony i sfrustrowany jak polski nauczyciel. „Pracujemy ponad 40-50 godzin tygodniowo”

Magdalena Konczal
Magdalena Konczal
Kadr z filmu Marka Koterskiego "Dzień świra"
Kadr z filmu Marka Koterskiego "Dzień świra"
„Za mało pracujecie. Nic nie robicie. Jesteście w domu już o 13.00. Pracujecie tylko 18 godzin.” – słyszą nauczyciele. Chyba żadna inna grupa zawodowa nie musi udowadniać całemu światu, jak dużo czasu poświęca na wykonywanie swoich obowiązków. I mimo zapewnień, wyliczeń, przedstawiania raportów z czasu pracy wciąż słyszy pogardliwe: „Zacznij pracować na cały etat, wtedy dopiero zobaczysz…”.

Wiele emocji wywołał wywiad z Marcinem Stiburskim – fizykiem i twórcą „Szkoły minimalnej”, który stwierdził, że nauczyciele mało zarabiają, ponieważ mało pracują. To obudziło sprzeciw poszczególnych organizacji, ale także nauczycieli, którzy w codzienności rzetelnie wykonują swoje obowiązki, poświęcając czas na przygotowywanie się do zajęć, sprawdzanie prac, organizowanie kółek zainteresowań czy uczestniczenie w radach (jestem pewna, że niejeden nauczyciel dołożyłby do tej listy jeszcze co najmniej pięć pozycji).

– Nie będę się z panem Stiburskim licytowała na przepracowane godziny, na jakość prowadzonych lekcji, na minuty poświęcone każdemu dziecku i każdemu rodzicowi – napisała w tekście opublikowanym przez Fundację „Ja, Nauczyciel” Beata Adamczyk-Durczewska (polonistka i oligofrenopedagożka). – Nie będę udowadniała, że są nauczyciele z pasją, którzy wykonują swój zawód rzetelnie. Co więcej, że są nas całe rzesze. […] Jedynymi recenzentami mojej pracy powinni być moi uczniowie i ich rodzice. Ich zdanie jest ważne, to z nimi chcę prowadzić dialog. Osobami, które mogą ocenić jakość mojej pracy, są również koleżanki i koledzy, którzy codziennie wspierają mnie w wielu różnych działaniach i starają się tworzyć szkołę przyjazną dla uczniów.

Wielu nauczycieli podpisało się pod słowami polonistki. Jasno, stanowczo i pewnie powiedzieli: tak, przygotowujemy się do lekcji; tak, poświęcamy wiele godzin na sprawdzanie prac; tak, pracujemy 40 godzin tygodniowo, a czasami nawet więcej i wreszcie – tak, ważne jest dla nas dobro uczniów i właśnie dlatego to wszystko robimy.

O rzeczywisty czas pracy, 18-godzinne pensum i realia, związane z tym zawodem, postanowiliśmy zapytać nauczycieli i nauczycielki. Oto ich historie.

„Nie bez przyczyny bohater »Dnia świra« był polonistą”

Pamiętam, jak odwiedzałam moją przyjaciółkę, której mama była zaangażowaną w pracę polonistką. Niemal za każdym razem widziałam ją nad stosem wypracowań, zeszytów i kartkówek – nieważne, czy była godzina 15.00, czy 22.00. Właśnie dlatego tak dobrze rozumiem historię opowiedzianą mi przez Aleksandrę Korczak – nauczycielkę j.polskiego i filozofii w jednej z warszawskich szkół, a także doktorantkę w Instytucie Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego.

Sześć lat temu, gdy Aleksandra starała się o posadę w szkole, oprócz niej było jeszcze kilkoro kandydatów. Dziś w stolicy, ale także w innych większych miastach Polski brakuje rąk do pracy. Dlaczego?

– W ostatnich latach rosła średnia krajowa, a wraz z nią inflacja. Nauczycielom przyznawano co prawda kilkuprocentowe podwyżki, jednak równolegle zmieniono procedurę nadawania kolejnych stopni awansu, a to od stopnia zależy wysokość podstawy pensji, na podstawie której wylicza się procentowo wysokość innych świadczeń, np. stażowego – mówi Aleksandra Korczak. – Gdyby nie zmiany w karcie nauczyciela, byłabym teraz nauczycielką mianowaną, a tak – nadal jestem kontraktową. To różnica kilkuset złotych miesięcznie. Obecnie nauczyciel kontraktowy ma taką samą podstawę pensji jak stażysta, czyli ktoś, kto zaczyna pracę w szkole od zera. Tym ostatnim podniesiono wynagrodzenie, bo inaczej byłoby niższe niż minimalna krajowa.

Zostawmy jednak na boku kwestie, związane z pensją nauczycielską, a wróćmy do czasu pracy. Jak wiadomo, nauczyciel nauczycielowi nierówny. To właśnie na polonistach najczęściej spoczywa obowiązek organizowania zajęć dodatkowych i przedstawień szkolnych. To właśnie oni, razem z innymi nauczycielami przedmiotów obowiązkowych, organizują próbne egzaminy. I to właśnie oni poświęcają długie godziny na sprawdzanie prac czy przygotowywanie się do zajęć.

– Uczniowie mają w tygodniu wiele lekcji polskiego, na przykład cztery albo sześć (zależnie od rocznika i profilu klasy), każdy z tematów musi być osobno zaplanowany i opracowany. Oznacza to, że polonista przygotowuje się do lekcji codziennie, podczas gdy nauczyciele innych przedmiotów mogą po prostu wielokrotnie powielać tę samą lekcję – mówi Aleksandra Korczak.

– Wyliczono, że w przypadku polonistów wkład pracy wynosi prawie 47 godzin tygodniowo, oznacza pracę wieczorami i w weekendy. Kiedyś przyznawano za to podobno dodatek, tzw. „zeszytowe”. Nie wiem, ile wynosił. Nigdy mi nie przysługiwał – opowiada.

Dodatkowym problemem są nieustanne reformy, które mogą zwiększać nakład pracy nauczyciela. Niepozorne zmienienie liczby słów na wypracowaniu maturalnym (z 250 na 400)*, niesie ze sobą konkretne konsekwencje, jeżeli chodzi o czas pracy polonisty.

– Załóżmy, że polonista poświęcał dotychczas na sprawdzanie wypracowań jednej klasy (załóżmy, że 32-osobowej, to przeciętna liczba uczniów w oddziale w warszawskiej szkole średniej) 5 godzin (niecałe 10 minut na wypracowanie to bardzo mało, nie sposób dać wtedy pełnej informacji zwrotnej, ale załóżmy). Oczywiście w weekend. Teraz wypracowania będą dwukrotnie dłuższe, więc poświęci już nie 5, tylko 10 godzin. Zwykle polonista uczy w przynajmniej czterech klasach, zatem jego czas pracy włożony w weryfikację prac pisemnych wydłuży się o… 20 godzin. Oczywiście to tylko przypuszczenia. Jest bardzo prawdopodobne, że poloniści będą po prostu rzadziej zadawać wypracowania. Z całą pewnością zostanie to odebrane przez licznych uczniów, rodziców i dyrektorów jako lenistwo – komentuje całą sprawę Aleksandra Korczak.

I opowiada o rzetelnym gromadzeniu materiałów dla poszczególnych klas: scenariuszach lekcji, autorskich kartach pracy, sprawdzianach, a także o tym, jak z pasją młodego nauczyciela przygotowywała się do lekcji, zapoznając się z dwoma podstawami programowymi, dwoma podręcznikami i dwoma kanonami lektur. Kiedy wreszcie udało się jej stworzyć odpowiednią bazę materiałów, nadeszły reformy: nowa podstawa programowa i nowy kanon lektur. Trzeba było więc wymyślać wszystko jeszcze raz.

– Gdy rozmawiam o pensum, nigdy nie posługuję się określeniem „18 godzin tygodniowo”. Nauczyciel zatrudniony na cały etat realizuje „18 lekcji tygodniowo”. Zrealizowanie w szkole osiemnastu lekcji to absolutnie nie jest wkład osiemnastu godzin z życia pracownika – opowiada Aleksandra Korczak.

A w facebookowym wpisie zaznacza: „Nie bez przyczyny bohater „Dnia Świra” był właśnie nauczycielem polskiego”. I myślę, że jest to gorzka refleksja, która idealnie podsumowuje temat.

„Pracujemy ponad 40-50 godzin tygodniowo”

Dużo pracy mają także nauczyciele ze szkół, w których uczą się dzieci z niepełnosprawnościami. Oprócz dodatkowych zajęć: rad pedagogicznych, organizowania kółek zainteresowań czy sprawdzania prac, muszą wykonywać także szereg innych zadań.

– U nas są Zespoły ds. Uczniów Niepełnosprawnych – opowiada Marta Małkowska, nauczycielka biologii i geografii w białostockiej szkole średniej z oddziałami integracyjnymi. – Każdy z nauczycieli ma obowiązek zapoznać się z dokumentacją wystawioną przez poradnię. W ciągu pierwszego miesiąca mamy wnikliwie obserwować danego ucznia. Następnie każdy z nas musi stworzyć dokument, w którym zawarty jest plan na przeprowadzenie lekcji z takim uczniem. Później są spotkania, w których uczestniczą nauczyciele, rodzice, pedagodzy. W założeniu mamy 20 minut na jednego ucznia, ale zazwyczaj trwa to dłużej. W takich dniach wracam do domu około godziny 20.00.

Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze materiały, które nauczyciele muszą przygotowywać na własną rękę.

– Podręczniki i zeszyty ćwiczeń nie uwzględniają specyficznych trudności moich niepełnosprawnych uczniów – mówi Urszula Olszowa-Skowronek, która od 30 lat pracuje jako nauczycielka biologii i edukacji dla bezpieczeństwa, obecnie w łódzkim ośrodku szkolno-wychowawczym. – Materiały, które dostarczają wydawnictwa, np. gotowe testy i sprawdziany, scenariusze lekcji czy zbiory zadań w znikomym stopniu przydają się uczniom np. niesłyszącym czy z niepełnosprawnością intelektualną. Takie codzienne przygotowanie do pracy zabiera mi więc około 2-5 godzin pracy.

A Marta Małkowska opowiada, jak w praktyce wygląda przygotowywanie się do pracy z osobą niepełnosprawną.

– W jednej z klas miałam ucznia, który nigdy w życiu niczego nie widział, więc dla niego musiałam przygotowywać inne materiały. Plus troje uczniów, którzy tolerowali jedynie czcionkę 16, młodego człowieka, który czytał czcionką 20 i jednego, któremu zawsze trzeba było przygotowywać materiały w negatywie. Siłą rzeczy, każdemu z takich uczniów trzeba dać inne materiały – tłumaczy nauczycielka.

Urszula Olszowa-Sokwronek podkreśla, że rzadko zdarza jej się wyjść ze szkoły zaraz po zakończeniu lekcji.

– Sprawdzanie prac, rozwiązywanie problemów wychowawczych i trudności uczniów, mnóstwo spraw organizacyjnych i technicznych, związanych z setkami tematów szkolnych (imprezy, wycieczki, konkursy, projekty szkolne, rozmowy z wychowawcami klas, rodzicami, pedagogiem), rady pedagogiczne, szkolenia indywidualne, które odbywają się również w weekendy – wymienia nauczycielka. – Sprawy pilne pojawiają się również w dni wolne od szkoły.

Pytamy obie panie, czy zdarzyło im się wyliczać swój tygodniowy czas pracy.

– Owszem – mówi Marta Małkowska. – Pojawiały się głosy, że nauczyciele mało pracują. Więc ja i koleżanka postanowiłyśmy obliczyć swój czas pracy: siedziałyśmy i wszystko skrupulatnie notowałyśmy. Koleżance wyszło, że pracowała w tygodniu 60 godzin, a mnie, że 54.

Urszula Olszowa-Skowronek zaznacza, że czas pracy zdecydowanie przekracza 40-godzinny etat.

– Praca moja i moich kolegów to ponad 40-50 godzin tygodniowo. W okresie zdalnego nauczania pracowaliśmy nawet po 12-16 godzin dziennie – mówi.

Marta opowiada, że wiele jej kolegów i koleżanek marzy o „zwyczajnym etacie” i wychodzeniu z pracy po 16.00.
– Niech tylko dadzą biurko i sprzęt, bo na razie nauczyciele nie mieliby gdzie pracować – dodaje.

A Urszula gorzko podsumowuje:

– Myślę, że nauczyciele, którzy obecnie pracują w szkołach to ostatni tak dobrze wykwalifikowani i oddani swoim uczniom pracownicy, którzy godzą się na tak niskie uposażenie. Czasy „siłaczek” mijają.

Zawsze jest coś jeszcze do zrobienia

Mogłoby się wydawać, że nauczyciele, którzy uczą przedmiotów nieegzaminacyjnych lub dodatkowych, wcale nie potrzebują tak wiele czasu na przygotowywanie się do zajęć. Krystian Karcz – autor strony Uczę filozofować i nauczyciel etyki w Szkole Podstawowej Da Vinci w Poznaniu podkreśla jednak, że nie jest to prawdą.

– Na poziomie szkoły podstawowej do dziś nie istnieje żaden oficjalny podręcznik do etyki – opowiada nauczyciel. – Większość lekcji przygotowuję sam. Opieram się na literaturze dla dzieci, bajkach animowanych, znanych serialach, ekranizacjach i nie tylko – mówiąc krótko, czerpię pełnymi garściami z popkultury, która ubrana we współczesną wiedzę neurodydaktyczną potrafi podczas zajęć inspirować do wielu ważnych filozoficznych pytań. Wycinam fragmenty historii, piszę własne bajki, tworzę własne ćwiczenia i zabawy, które wykonujemy podczas zajęć.

I zarysowuje problem, który z pewnością jest znany niejednemu nauczycielowi:

– Trudno mi wyznaczyć taką liczbę godzin, która pozwoliłaby mi powiedzieć, że praca została ukończona. Zawsze jest uczeń, rodzic, nauczyciel, z którym mógłbym się skonsultować w jakiejś sprawie. Zawsze jest scenariusz, który jak nieoszlifowany diament czeka na naniesienie poprawek. Naprawdę można spędzić większość dnia na pracy, by w końcu zorientować się, że to nadal za mało by sprostować wymagającym realiom współczesnej szkoły – podsumowuje etyk.

***
Z pewnością wielu osobom na usta ciśnie się pytanie: „Jak to możliwe, że nauczyciele tak się starają, skoro moje dziecko nic nie robi na lekcjach?”. I tak, są nauczyciele sfrustrowani czy zmęczeni systemem. Są też leniwi, którzy przychodzą na lekcje i każą czytać podręcznik.

Ale są też tacy, którzy skrupulatnie przygotowują się do swojej pracy, śledzą nowinki, związane z nauczanymi przez nich przedmiotami i dbają o relację nauczyciel-uczeń. Warto usłyszeć ich głos.

*Od 2023 roku obowiązywać będą nowe zasady przy pisaniu wypracowań maturalnych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zmęczony i sfrustrowany jak polski nauczyciel. „Pracujemy ponad 40-50 godzin tygodniowo” - Strefa Edukacji

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto