Od soboty 15 października zmienią się ceny leków refundowanych. Po raz pierwszy od 1998 roku na listy leków refundowanych trafi 10 nowych substancji terapeutycznych obejmujących 28 produktów. Zmiana ta obejmie grupę leków stosowanych w nadciśnieniu tętniczym, które jest najczęściej występującą chorobą wśród Polaków – choruje na nią ok. 8,5 mln osób.
Część nowych substancji należy do leków z grupy ACE Inhibitory (4 INN), natomiast sześć pozostałych tworzy nową grupę terapeutyczną – Sartany. To nowoczesne leki. Dla części pacjentów, np. z nadciśnieniem w cukrzycy typu II z nefropatią, produkty te są lekami z wyboru. Wprowadzone zmiany są realizacją celów zakładanych w Narodowym Programie Profilaktyki i Leczenia Chorób Układu Sercowo-
-naczyniowego POLCARD.
Wątpliwa troska o pacjenta
Dr Danuta Ignyś, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, poproszona przez nas o ocenę wprowadzanych zmian uważa, że troska ministra zdrowia o pacjentów z nadciśnieniem jest co najmniej dyskusyjna, skoro popularny i bardzo skuteczny lek taki jak Prestarium podrożał o 10,42 zł, podobnie jak Acupro, za który teraz pacjenci płacić będą o 8,58 zł więcej. O 5,48 zł zdrożeje Inhibace, a średnio o 10 złotych droższy będzie Lisihexal, który do tej pory kosztował ok. 3 zł. Stanieje za to obniżający poziom cholesterolu Micardis (z 77,5 do 55,88 zł) oraz Xartan. Tzw. Sartany, które można było kupić za 100-procentową odpłatnością, teraz weszły na listę 50-procentową – Micardis z limitem, Xartan-bez limitu.
– Było osiem pozycji, które uległy negocjacji z producentami i wynegocjowano obniżkę cen, ale jednocześnie obniżając limit za opakowanie sprawiono, że pacjent zapłaci... więcej niż poprzednio. Dla przykładu Prinivil 10 mg 28 tabletek kosztował 15,70, teraz pacjent zapłaci 22,06 gr – dodaje Ignyś.
Ministerstwo Zdrowia chwali się za to, że 97 leków stanieje o ok. 2 zł.
Płatny czy bezpłatny?
Warto wiedzieć, że na cenę leku składa się cena urzędowa detaliczna, tzw. limit leku, czyli cena do której dopłaca budżet państwa oraz kategoria odpłatności, np. ryczałt 30 proc. czy 50 proc. Obrazowo wygląda to tak – jeśli lek kosztuje 100 złotych, ma limit 50 zł, to choć jest na liście, np. w kategorii leków bezpłatnych, pacjent płaci za niego 50 złotych.
– Gdyby wszystkie leki, których ceny uległy zmianie, pacjent chciał wykupić w nowej cenie, to zapłaciłby o... 138 zł i 61 groszy więcej niż do tej pory - twierdzi dr Ignyś, dodając, że wyliczenie nie dotyczy farmaceutyków nowo wprowadzonych na listy leków refundowanych. Jej zdaniem podobnie rzecz ma się z limitami. Na ich zmianach Narodowy Fundusz Zdrowia zyskał analogicznie 230 złote i 2 grosze.
Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, do wykazu leków stosowanych w chorobach przewlekłych wpisano za to farmaceutyki do leczenia bólów nienowotworowych. Będą je mogli kupować pacjenci cierpiący na neuralgię popółpaścową przewlekłą, wieloobjawowy miejscowy zespół bólowy typu I (odruchowa dystrofia współczulna) oraz typu II (kauzalgia). Chorym cierpiącym na te schorzenia refundowane będą preparaty przeciwbólowe z grupy długodziałających opioidów, które do tej pory refundowane były wyłącznie pacjentom cierpiącym na choroby nowotworowe.
Dr Danuta Ignyś twierdzi, że negocjacje cenowe z producentami są dla pacjenta mało, bądź wręcz nieodczuwalne. – Polski pacjent zbyt dużo dopłaca do leków w porównaniu z innymi Europejczykami. Nadal dzieje się tak, że zarobki mamy polskie, a leków europejskie.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
