Nie będziemy płacili składki emerytalnej ani rentowej, a świadczenie na starość, równe dla wszystkich, wypłaci państwo - ale na poziomie minimum socjalnego. Wreszcie przestaną nas cisnąć składki na ZUS. Jeśli chcemy mieć na starość więcej - będziemy musieli wykupić sobie dobrowolne ubezpieczenie. Taką rewolucję emerytalną głosi nowy szef Rady Nadzorczej ZUS, Robert Gwiazdowski.
- Jeśli dziś coś jest dobre dla pułkownika, musi też być dobre dla górnika - mówi DZ Robert Gwiazdowski.
Ten liberalny ekspert z Centrum im. Adama Smitha, dziś przewodniczący rady nadzorczej ZUS uważa, że dość bezsensu przelewania pieniędzy z budżetu - na który składają się podatnicy - do ZUS wypłacającego emerytury także tym, którzy w życiu ani jednej składki za siebie nie wnieśli. Projekt jest prosty: zero składki, świadczenie mizerne w ramach tego, na co państwo będzie stać. Państwowa emerytura byłaby równa dla wszystkich - bez względu na liczbę przepracowanych lat i zarobki.
- To komunizm! - grzmi Rajmund Moric, przewodniczący sejmowej Komisji Polityki Społecznej, śląski poseł Samoobrony, i dziwi się, że takie pomysły wygłasza liberał.
- To barbarzyństwo! Może niech pan Gwiazdowski da przykład i sam zadeklaruje, że nie chce od państwa nic więcej ponad 1 tys. zł emerytury - nie kryje irytacji Jerzy Przybylski, przewodniczący śląskiego Stowarzyszenia Obrony Praw Emerytów i Rencistów.
Faktem jednak jest, że co roku z budżetu państwa - czyli z naszych podatków - przelewane są miliardy dla niewydolnego Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Na bieżące świadczenia nie starczają już coraz wyższe składki na ZUS. Idą ciężkie lata 2012-25, kiedy więcej będzie biorących świadczenia niż płacących na nie. Gwiazdowski uważa, że tonącemu w długach systemowi rzuca szalupę ratunkową.
Pomysł rzucony przez szefa rady nadzorczej ZUS wprawił w konsternację Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Przedstawiciele funduszy emerytalnych mówią oględnie, że to oznacza wprowadzenie zupełnie nowego systemu. A co z dotychczasowym i z naszymi składkami? Politycy i emeryci pukają się w czoło. Robert Gwiazdowski nie traci jednak rezonu.
Pomysły pana Gwiazdowskiego nie mają niczego wspólnego z Ministerstwem Pracy i Polityki Społecznej - zarzeka się Andrzej Zybała, rzecznik tego resortu. - To prawda, że ministerstwo odpowiada za ZUS, ale szefem rady nadzorczej uczynił pana Gwiazdowskiego rząd. To propozycja wyłącznie pana przewodniczącego. Przekażę ją ministrowi. Poinformujemy DZ, jeśli minister wyda w tej sprawie komunikat. We własnym imieniu mogę jedynie powiedzieć, że trudno byłoby iść w takim kierunku. Nie jestem zwolennikiem rażących różnic w emeryturach, ale nie mogą być aż tak spłaszczone.
Wody w usta nabierają przedstawiciele Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych. To one dziś zarządzają pieniędzmi wpływającymi do II filara, czyli Otwartych Funduszy Emerytalnych. Gdyby w pewnym momencie składki na ZUS przestały obowiązywać, OFE straciłyby świeży dopływ klientów i ich składek. A to olbrzymie pieniądze! Tylko przez siedem lat 7,3 proc. naszej płacy dało funduszom gigantyczną sumę 60 mld złotych! Koniec eldorado?
- Taki pomysł de facto oznacza wprowadzenie zupełnie nowego systemu - mówi ostrożnie Marek Wilhelmi, rzecznik IGTE. Pytany, co wówczas działoby się z funduszami emerytalnymi, kryje zgrozę rozbawieniem: - Fundusze się rozwiąże!
- Zgroza, skandal, barbarzyństwo - to najłagodniejsze ze słów, jakie ma dla takiego pomysłu Jerzy Przybylski, przewodniczący Stowarzyszenia Obrony Praw Emerytów i Rencistów w Katowicach. - Człowiek, który pracuje 45 lat ma dostać tyle samo od państwa, co bimbający na robotę lub pracujący dla dobra wspólnego 20 lat? - pyta przewodniczący Przybylski. - Państwo zedrze najpierw podatki od tych, którzy pracują, a da tym, którzy nie wypracowali ani złotówki?!
Rajmund Moric, śląski poseł Samoobrony, przewodniczący sejmowej Komisji Polityki Społecznej uspokaja: indywidualne pomysły, choćby i przewodniczącego rady nadzorczej ZUS, nie mają żadnego znaczenia. Inicjatywę ustawodawczą ma rząd, parlament, obywatele, prezydent - a nie rada nadzorcza ZUS. Napomina radę, że ona nie jest od tego, aby zmieniać system, ale żeby pilnować, aby już działający system dobrze funkcjonował. - Dlatego wkładam ten pomysł między bajki - mówi poseł Moric. - Ubolewam jednak, że pan Gwiazdowski wychodzi przed szereg.
Jego zdaniem, to najniższa renta i emerytura nie może być niższa od poziomu minimum socjalnego. Dziś wynosi ona ledwie 24 proc. tegoż minimum.
- Nie podoba mi się jednak, że według Gwiazdowskiego emerytura na poziomie minimum socjalnego miałaby obowiązywać wszystkich. Takie pomysły już były. To się nazywa komunizm - akcentuje poseł Rajmund Moric. - Dziwię się tylko, że takie pomysły zgłasza liberał.
Rozmowa z Robertem Gwiazdowskim, przewodniczącym rady nadzorczej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
Dziennik Zachodni: Proponuje pan porzucenie zasad wprowadzonych przez reformę emerytalną w 1999 roku. Czeka nas rewolucja?
Robert Gwiazdowski: Ja żadnej rewolucji nie wprowadzam! Przecież głoszę te same poglądy, które głosiłem w 1999 roku. Problem polega tylko na tym, że zajmuję dzisiaj nowe stanowisko, przewodniczę radzie nadzorczej ZUS. Widzę dokładnie cały bezsens działania tej instytucji. Państwo zbiera coraz wyższe składki emerytalno-rentowe. To one budują klin podatkowy, przez który bezrobocie jest nie do opanowania. Tych składek nie starcza na emerytury i renty wszystkich, którzy je pobierają, więc budżet musi co roku dopłacać miliardy. A kto pobiera najwyższe emerytury?
DZ: Wiadomo: służby specjalne, sędziowie i prokuratorzy, wojsko i policja...
RG: Właśnie: osoby nie wnoszące składek do wspólnego systemu. Więc pytam: a niby jakim prawem?!
DZ: Też wiadomo: to zbrojne ramię państwa.
RG: Ja uważam, że właśnie to jest niesprawiedliwe i proponuję rozwiązanie sprawiedliwe dla każdego pracującego.
DZ: Emeryci się burzą. Protestują, by osoby pracujące zarówno 20, jak i 45 lat miały te same świadczenia od państwa.
RG: A dziś jak jest? Czy państwo nie wspiera osób z niższymi świadczeniami albo bez nich całym systemem pomocy socjalnej? ZUS wydaje więcej niż dostaje składek, więc i tak musi być dotowany przez państwo. Taki system jest bezsensowny. Trzeba z tym zerwać. Dziś najwyższe emerytury od państwa dostają ci, którzy w życiu nie odprowadzili żadnej składki emerytalno-rentowej - i nikt nie protestuje. Jak zatem coś jest dobre dla pułkownika, to dlaczego nie może być dobre dla górnika? Jeśli jednak emeryci są przerażeni, to proszę ich uspokoić: ich to nie dotyczy. Na system stary i mieszany państwo daje i będzie dawać. Ja proponuję rozwiązania dla osób, które jeszcze dzisiaj nie myślą nawet o pracy. To pomysł na przyszłość. Nie byłoby żadnych indywidualnych składek do systemu emerytalnego, natomiast na starość państwo dałoby emerytowi tyle, na ile byłoby je stać.
DZ: Na poziomie minimum socjalnego? Dzisiaj to jest około 800 złotych...
RG: Powiedzielibyśmy ludziom tak: "To będzie zależało od tego, ile dzieci spłodzicie, które pracując będą płaciły podatki i od tego, jak dużo sami oszczędzicie na starość".
DZ: Wie pan już, w którym roku pański pomysł mógłby wejść w życie?
RG: W żadnym. To niemożliwe! Politycy są odważni, ale tylko w gębie, z mównicy sejmowej. W czynach nie są już tacy odważni. Może by jednak ktoś chciał zauważyć, że ja przedstawiam pomysł będący połączeniem Polski solidarnej i Polski liberalnej.
Pismak przeciwko oszustom - fałszywe strony lotniska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?