Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Józef Broda z Koniakowa. Rozmowa z wyjątkowym człowiekiem - nie tylko o swoim miejscu na ziemi

Jacek Drost
Jacek Drost
Józef Broda nie tylko gra na instrumentach ludowych, ale także je tworzy
Józef Broda nie tylko gra na instrumentach ludowych, ale także je tworzy Jacek Drost
- Niekiedy trzeba dłuższego czasu, żeby zauważyć to, co jest piękne, dobre i prawdziwe - mówi Józef Broda z Koniakowa w Beskidzie Śląskim, zwykły-niezwykły człowiek. Muzyk, pedagog, folklorysta, ale i urodzony gawędziarz.

Za kilkoma górami i kilkoma rzekami, na końcu, a może raczej w centrum świata żyje sobie Józef Broda. Człowiek zwykły, człowiek niezwykły - muzyk, ale i filozof, folklorysta, ale i pedagog, a do tego twórca instrumentów ludowych i urodzony gawędziarz. Góral z krwi i kości...

Nazwisko w pewnym sensie zobowiązuje, więc Józef Broda ma długą na prawie pół metra brodę, siwą i rozwichrzoną; sylwetkę - jak na swoje 80 wiosen - prostą i wysportowaną oraz niebieskie, uważne, ale młode oczy.

Zwracam na to wszystko uwagę, kiedy wita mnie na progu swojego drewnianego domu wybudowanego w trudzie i znoju, czasami wbrew przeciwnościom losu, na beskidzkim groniu, na skraju Lasu Cisowego, u źródeł Olzy, w malowniczym Koniakowie, na uroczym Wyrszczku.

Jest kwietniowy poniedziałek, Wielki Poniedziałek, drugi dzień Wielkiego Tygodnia. Na zewnątrz - mimo przebijającego się przez chmury słońca - ciągnie chłodem, ale w drewnianej izbie jest ciepło i przytulnie.

Siadamy przy drewnianym stole. Gospodarz stawia pomiędzy nami dwie filiżanki z kawą, a także dwa talerzyki z pączkami. Przez chwilę z ciekawością patrzymy sobie w oczy...

*
*
*

Józef Broda urodził się 9 grudnia 1941 roku Ustroniu-Lipowcu. Studiował w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku oraz innych ośrodkach akademickich (w Warszawie, Krakowie, Toruniu, Lublinie). Muzyki uczył się od największych mistrzów swojego regionu, m.in. od Jana Kawuloka od Wojtosza. Gra przede wszystkim na instrumentach dętych - trombicie, gajdach, okarynie, piszczałkach, fujarze sałaskiej, a także skrzypcach. Podziw wzbudza grą na liściu. Znakomicie śpiewa „biołym głosem”. Przez wiele lat pracował jako nauczyciel muzyki, wychowania fizycznego, biologii, historii czy matematyki w szkołach Trójwsi Beskidzkiej (w Istebnej-Zaolziu, na Kubalonce, w Jaworzynce-Zapasiekach czy Koniakowie- Kosarzyskach). Prowadził schronisko młodzieżowe w Koniakowie-Kosarzyskach. Zainteresowaniami wykracza daleko poza muzykę ludową, zawsze jednak wpajając swoim uczniom poczucie własnej tożsamości.

*
*
*

- Tutaj to chyba żyje się jak u Pana Boga za piecem - zwracam się do pana Józefa, mając świeżo w pamięci piękną panoramę Beskidów, a teraz patrząc na blat stołu, na którym równo poukładane są ludowe instrumenty - flety, fujarki, piszczałki, lśniąca drumla czy fikuśna okaryna. Nie wszystkie potrafię rozpoznać i właściwie nazwać, ale widzę, że chyba wszystkie są ręcznie robione, wiekowe, błyszczące od czasu i częstego używania. Przez głowę przelatuje mi myśl, że wyglądają jak jakieś amulety dobrego życia, jakieś indiańskie talizmany.

Nim Józef Broda odpowie na moje pytanie o tym życiu tutaj jak u pana Boga za piecem, chwilę milczy, po czym zaczyna mówić wolno, z namysłem, ważąc każde słowo: - To było tak jakoś dziwnie... Bo wiele przypadków w życiu człowieka często decyduje, wywraca jego wyobrażenie, zawęża lub rozszerza horyzonty… Tak to jest... Urodziłem się pod Lipowskim groniem, obecnie dzielnicy Ustronia, na gospodarstwie 20-hektarowym i nie chciałem mieć ziemi, domu własnego - opowiada.

- Dlaczego? - wyrywa mi się i aż sam jestem zaskoczony tą moją raptownością.

- Zdawało mi się, że w sferze ducha chcę być takim gazdą nie przywiązanym do miejsca. Jednak kiedyś Joszko, kiedy był jeszcze w szkole podstawowej, przyszedł do mnie taki trochę zapłakany, więc go pytam: „Joszko, co się dzieje?”. A on mówi: „Tatuś, bo śmiejom się ze mnie, że mom takiego tatę co go w telewizorni pokazują, a taki głupi, bo własnej izby nie ma i nas mogą w każdej chwili wyciepać z domu nauczyciela”. W ciągu dosłownie kilku sekund odbyłem bardzo poważną rozmowę z Panem Bogiem. Autentycznie. Powiedziałem: „Panie Boże, nie wiem skąd, ale muszę zdobyć kawałek ziemi”. W testamencie na gazdówce w Lipowcu miałem przypisane dwa hektary, ale powiedziałem rodzicom, że nie chcę być gazdą, a skoro odmówiłem, to odmówiłem do końca, bo uważałem, że się nie powinno dzielić gospodarstwa. I tak się stało. Dlatego tutaj kupiłem kawałek ziemi i wybudowałem dom - wspomina pan Józef.

Gospodarz znowu milknie, w izbie zapada błoga cisza, słychać tylko tykanie zegara - miarowe tik, tak, tik, tak...

Pan Józef mruży oczy, próbując przypomnieć sobie miniony czas. Wspomina, że zaczynał budowę jesienią 1985 roku, w okolicach św. Michała, fundamenty pomagali mu kopać znajomi i przyjaciele. Wtedy, przez parę miesięcy gościł u niego pewien Amerykanin, który dotarł w te strony z misją - wódz Indian czując pokrewieństwo duszy z Józefem Brodą przykazał owemu Amerykaninowi, by wypalił z beskidzkim gazdą szczyptę tytoniu w fajce zrobionej z czerwonej skały. Pan Józef podnosi niewielką, skórzaną torebkę, w której teraz przechowuje okarynę, a kiedyś zza wielkiej wody przybył w niej indiański tytoń. Wprowadzili się do tego domu w 1993 r., kiedy syn Maciek szedł do pierwszej klasy.

- A potem był pożar. Dom spłonął. Trzeba było na nowo wszystko odbudowywać. Stało się to w lipcu, zima za pasem, należało podjąć decyzję, co robić - opowiada pan Józef. I kontynuuje: - Kształt tego domu powstał w podróży. Odwoziłem takiego młodego Węgra do jego dziadków w okolicach Balatonu i po drodze, przy takim wschodzącym słońcu, na tle kopczyków wulkaniczych, wyciągnąłem zeszyt i zacząłem szkicować ten dom. Dojechawszy do Bielska miałem już wszystko rozrysowane. Niesamowite, bo nie chciałem powtarzać starej for-my, a poza tym byłem goły i wesoły, bo tamten dom był nieubezpieczony. Trzeba więc było sobie radzić z czasem i z tymi możliwościami, jakie były - wspomina gospodarz.

*
*
*

Folklor stał się dla niego środkiem wychowania poprzez działanie w grupach twórczych, np. w formie teatru obrzędowego. Prezentowane m.in. w programach telewizyjnych widowiska upowszechniły folklor Beskidu Śląskiego w całej Polsce, a dla wielu nauczycieli stały się inspiracją w pracy pedagogicznej. Wykształcił wielu uczniów, którzy po dziś dzień działają aktywnie na rzecz folkloru, prowadząc kapele ludowe. Prowadzi warsztaty muzyczne i obrzędowe na pograniczu teatru dla dzieci oraz zajęcia ze studentami i nauczycielami, gdzie uczy wsłuchiwania się w naturę. Obejmują one również naukę tworzenia instrumentów z dostępnych w przyrodzie materiałów - gliny, słomy, drzewa, trzcin (w oparciu o te warsztaty powstało ponad 20 filmów dokumentalnych). W latach 70. na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie prowadził warsztaty i wykłady monograficzne. Muzykę łączy z teatrem obrzędowym i opowieściami z morałem. Prowadzi działalność dydaktyczną i popularyzatorską.

*
*
*

Przez chwilę przez okno obserwuję sikorkę, która skubie kulkę z ziarnami zawieszoną przy wejściu do domu. Atakuje ją z ptasią zapalczywością, jakby bała się, że za chwilę ktoś zabierze jej pokarm.

- Co pana urzekło w tym miejscu? - pytam gospodarza, odstawiając kubek z kawą.

- Byłem trenerem narciarstwa biegowego. Kiedyś zjeżdżałem tutaj w takiej mgle, zaskoczyła mnie ta dolina, w pewnym momencie straciłem grunt pod nartami i uderzyłem głową przeciwległy stok. Taki zbieg okoliczności - uśmiecha się pod nosem Józef Broda. - Poza tym sąsiad, przez swoją córkę Renię, przekazał taką informację: „Jak chcecie kupić ziemię, to tata chcą z wami mówić”. Miałem też miejsce upatrzone na Pietraszonce, ale tak naprawdę to Wyrszczek nie wiedział czemu Broda tutaj osiadł. To kolejna tajemnica - uśmiecha się pan Józef.

*
*
*

Często bierze udział w przeróżnych projektach muzycznych. Są to zawsze działania artystycznie przemyślane. W latach 70. wraz z Ryszardem Gabrysiem skomponował cykl miniatur muzycznych z nurtu muzyki nowoczesnej. Z Teatrem „Stu” z Krakowa brał udział w Światowym Festiwalu Teatrów Obrzędowych w Nancy (1979). W 1985 wraz z przygotowanym przez dzieci i młodzież spektaklem „Wokół wigilijnego stołu” odbył tournee po Burgundii. W drugiej połowie lat 90. grał z Warszawskim Kwartetem Saksofonowym wykonującym muzykę od Bacha po Kilara, co w połączeniu z instrumentami ludowymi dawało jej nowy wymiar.

*
*
*

Nad Wyrszczek znowu nadciągnęły chmury, po przedpołudniowym słońcu nie ma śladu, przez chwilę zerkam w okno i widzę leniwie opadające płatki śniegu, w końcu kwiecień plecień...

Pan Józef po chwili zadumy przyznaje, że wie, iż miejsce, w którym człowiek żyje, ma na niego ogromny wpływ, odbija się na jego duchowości, tak było zawsze, u niego także, pamięta to od najmłodszych lat,

- Przypominam sobie swoje dziecięctwo. Jako pasterz obserwowałem burzę idącą od Katowic, Wodzisławia, Zaolzia. Miejsce… Proszę posłuchać… -- ze stojącej na stole szklanki wyciąga zanurzony w wodzie zielony listek, ani duży, ani mały, taki w sam raz (żałuję, że nie spytałem, co to za roślina). Bierze go w dłonie, przykłada do warg i zaczyna grać. Prosta, tęskna melodia wypełnia izbę, po chwili niesie się po niej śpiew: I choćbyś cały świat i wzdłuż i wszerz przemierzył/ Nie masz piękniejszych stron jako Lipowiec mój...

Józef Broda kończy śpiewać, odkłada listek, zanurzając go z powrotem w wypełnionej wodą szklaneczce.

- Jako dziecko grając na listku wierzyłem, że będę przy jego pomocy widział świat, że ten listek będzie takim moim aeroplanem. Nie wiem czemu, ale takie miałem marzenia - zwierza się.

*
*
*

Inne przedsięwzięcia Józefa Brody to wykonywanie oratoriów skomponowanych przez Janusza Kohuta „Droga nadziei” i „Gość oczekiwany”; udział w tworzeniu muzyki do dramatu J. Słowackiego „Anhelli” w reżyserii Grzegorza Królikiewicza; udział (z Bogdanem Słupczyńskim) w spektaklu teatru alternatywnego „Historia konia”, w którym pełnił nie tylko rolę muzyka, ale i aktora. Jest niezrównanym twórcą i animatorem kultury. Jest znany także w kręgach kultury alternatywnej za sprawą utworu pt. „Swoboda”, który na legendarnej płycie winylowej FALA (Polton, 1995) umieścił jej producent Sławek Gołaszewski. Zestawienie utworu Józefa Brody z ówczesną kontrkulturową śmietanką (Siekiera, Prowokacja, Kryzys, Dezerter, Izrael, itp.) na lata włączyły muzykę góralską w krąg zainteresowania wielu muzyków i wydawców. W latach 90. kilkakrotnie - we współpracy z Filharmonią Rzeszowską - organizował międzynarodowe warsztaty zakończone podsumowującym koncertem dla niepełnosprawnych dzieci z Europy Środkowej.

*
*
*

- Jak pan rano wstaje i patrzy w okno, na te gronie, to o czym pan myśli? - pytam gospodarza w Wyrszczka.

- Różnie - odpowiada. I dodaje: - Niekiedy jestem tak bardzo w... środku, że muszę mieć bardzo dużo czasu, żeby wyjść, wyjść z tego środka. Powstał kiedyś taki tekst: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, daj każdemu, daj nam na każdy czas, daj chleba. Panie niech duch Twój modli się we mnie, bo życie pachnie jak chleb, bo życie może być jak chleb. Daj nam na każdy czas, daj chleba tego Twojego, nieskończonego, z chłodu Betlejemu, z Krzyża Cierpienia, z glorii Zmartwychwstania, z Tobą bytowania i wiecznego trwania. Daj nam na każdy czas, daj chleba - recytuje Józef Broda, po czym przykłada do ust piszczałkę i przez chwilę gra. Odkłada instrument i kontynuuje swą myśl: - Kiedy się budzimy, powinniśmy łapać to, co jest na zewnątrz i dziękować panu Bogu, ale często jesteśmy zanurzeni w środku, w jakiejś czarnej dziurze tego swojego ego - lęku, strachu i nieporadności. Niekiedy trzeba dłuższego czasu, żeby zauważyć to, co jest piękne, dobre i prawdziwe - mówi.

*
*
*

W latach 2000-2004 na antenie I programu Polskiego Radia współtworzył „Źródełko” - audycję dla dzieci poświęconą folklorowi. Od 2004 w piśmie „Panorama Śląska” ukazały się jego felietony pt. „Rozmowy z Brodą”. Prowadzi wiele festiwali, m.in. Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu, Tydzień Kultury Beskidzkiej w Żywcu, Międzynarodowy Festiwal Folkloru w Zielonej Górze czy „Święto Dzieci Gór” w Nowym Sączu, którego jest jednocześnie dyrektorem artystycznym. Był współpomysłodawcą koncertu „Tam, gdzie biją źródła” w Ustroniu, gdzie pełnił również rolę prowadzącego. Z uczestnikami festiwali, bez względu na różnice kulturowe, językowe i światopoglądowe, nawiązuje błyskawiczny kontakt. Często koncertuje z nim wspólnie córka Katarzyna i syn Joszko. W 1997 nagrał płytę „Symfonia o przemijaniu, życiu, śmierci...”. Materiał dźwiękowy znajdujący się na niej stanowi podsumowanie dotychczasowego dorobku artystycznego. Został zarejestrowany w naturalnych warunkach, bez użycia procesorów efektów, w większości w domu Józefa Brody na Wyrszczku w Koniakowie i w plenerze. Sporo jego nagrań znajduje się w taśmotekach folkloru w Warszawie, Katowicach, Krakowie, Wrocławiu, Budapeszcie, Kolonii.

*
*
*

Kiedy tak rozmawiamy, od czasu do czasu pogrążając się w milczeniu i wsłuchując w ciszę, Józef Broda raz po raz zerka na stojące na parapecie czarno-białe zdjęcie młodej, ślicznej kobiety, swojej żony, swojej zmarłej niedawno żony.

- Uczę się także nie narzekać, choć cholernie ciężko idzie, bo jak się było z kimś 53 lata i nagle człowiek zostaje sam, to powstaje straszna wyrwa - zwierza się, by zaraz po tym podzielić się przemyśleniami na temat podejścia do śmierci we współczesnym życiu. - To nie jest forma narzekania, ale bardzo mało, a wręcz nie przygotowujemy człowieka na tego typu zdarzenia. Starożytne kultury poświęcały temu sporo czasu. A my się tak strasznie kurczowo trzymamy, bo jesteśmy do tego behawioralnie kształtowani, tej wspólnoty wiecznie żyjących bogów. I to jest przerażające. Z drugiej strony fascynujące, bo co pewien czas człowiek musi się otrząsnąć i spróbować zauważyć, że znowu jest kolejny dzień, kolejne słońce, kolejna mgła, kolejne spotkanie - dzieli się swoimi przemyśleniami pan Józef.

*
*
*

Józef Broda jest laureatem pierwszych nagród na festiwalach krajowych i zagranicznych, m.in. w Bukowinie Tatrzańskiej (1971), w Kazimierzu nad Wisłą (1973), Festiwalu Telewizji „Arany Pawa” w Budapeszcie (1974; I Nagroda Narodowa); otrzymał także nagrodę „Czerwonej Róży” (1979), nagrodę im. Oskara Kolberga „Za zasługi dla kultury ludowej” (1995) i im. Józefa Chałasińskiego (1984) za działalność społeczno-kulturalną, nagrodę im. Karola Miarki (2006). 2 grudnia 2008, podczas uroczystości w Miejskim Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu, odebrał z rąk marszałka województwa małopolskiego Marka Nawary nadany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Srebrny Medal Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”. W 2012 roku Józef Broda został uhonorowany Srebrną Cieszynianką - Laurem Ziemi Cieszyńskiej. W 2014 roku został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2016 otrzymał doroczną nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w uznaniu za całokształt działalności oraz za wybitne osiągnięcia w twórczości artystycznej, upowszechnianie i ochronę dóbr kultury. W tym roku wraz ze znakomitą podhalańską skrzypaczką, dziennikarką i pisarką Stanisławą Galicą-Górkiewicz muzyk i pedagog z Koniakowa został laureatem nagrody „Muzyki Źródeł” Radiowego Centrum Kultury Ludowej.

*
*
*

Troszkę czasu już rozmawiamy, a w zasadzie to pan Józef mówi, a ja wsłuchuję się w jego opowieść przeplataną wierszami, fragmentami różnych tekstów, grą na kolejnych instrumentach. W końcu podaje mi fujarkę i zachęca do wspólnej gry. Nie idzie mi, ale co tam...

- Żeby kogoś próbować nawrócić, to najpierw samemu trzeba się nawrócić i pamiętać, ile to mnie kosztowało trudu. W pewnym okresie swojego życia byłem porażony Sartrem, tym jego totalnym poczuciem wolności. Matce zawdzięczam, że wróciłem, bo ona ręce składała mówiąc: „Synku, synku, synku” - zwierza się gazda z Koniakowa.

*
*
*

Józef Broda nieustannie bierze udział w nowych projektach, pracując z różnego rodzaju muzykami, młodzieżą, dziećmi, z osobami niepełnosprawnymi, wykorzystując media do promowania tradycji i swojego świata wartości. Koncertuje z całą swoją rodziną, m.in. w 2018 roku trzy pokolenia rodziny Brodów miały występ na Festiwalu „Dziecko w Folklorze”. Obecnie wraz ze swoją Fundacją realizuje projekt „Broda w Sieci” w ramach programu „Kultura w sieci”. Bierze udział w nagraniach filmików instruktażowych, pokazując np. jak wykonać okarynę czy fujarkę. Prowadzi warsztaty muzyczno-plastyczne i wykłady w całej Polsce. Jest przewodniczącym Jury Konkursu „Nowa Tradycja”. Razem z Anną Dymną prowadził również festiwal na Międzynarodowych Dniach Osób Niepełnosprawnych.

*
*
*

Nad Wyrszczkiem znowu pojawiło się słońce. Jego promienie wpadają do izby, ślizgają się po rozłożonych na stole fujarkach i fletach.

- A jak znaleźć swoje miejsce na ziemi? - pytam pana Józefa na zakończenie naszego spotkania. Po jego brodzie błąka się uśmiech.

- Nie potrafię doradzić. Idąc po tej naszej drodze życia trzeba się zachwycić jakimś miejscem, pobyć w nim trochę dłużej, mnie się przytrafiło, że to stało się tutaj. Przecież mieszkałem i na Kubalonce, i na Zaolziu i w Koniakowie i nagle znalazłem się tu - mówi Józef Broda, po czym zaczyna śpiewać: A gdy ci przyjdzie wynijść stąd/I odejść w świat daleki/Ojcowski dom, dziecino miej/W pamięci twej na wieki. Tekst Kubisza. Piękny - wyjaśnia wzruszony, a żegnając się ze mną mówi, żebym przeczytał tabliczkę znajdująca się przy wyjściu do jego domu.

Wychodząc, zerkam więc na niewielką tabliczkę z kilkoma już nieco niewyraźnymi wersami z Psalmu 27: „O jedno proszę Pana, tego poszukuję: bym w domu Pańskim przebywał po wszystkie dni mego życia, abym zażywał łaskawości Pana, stale się radował Jego świątynią”.

Biogram Józefa Brody za: www.istebna.eu

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto