Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tragiczny wypadek w Krupskim Młynie

Marcin Król
Specjalny samochód zabrał dzieci i rodziny ofiar na miejsce, gdzie rozegrał się dramat. Nie chcieli rozmawiać z mediami. - Nie jesteśmy na to gotowi. Proszę nas zrozumieć - tłumaczyli. Fot. Karina Trojok
Specjalny samochód zabrał dzieci i rodziny ofiar na miejsce, gdzie rozegrał się dramat. Nie chcieli rozmawiać z mediami. - Nie jesteśmy na to gotowi. Proszę nas zrozumieć - tłumaczyli. Fot. Karina Trojok
Ofiarami eksplozji w Krupskim Młynie są 45-letnia Renata Nowak i 50-letnia Gizela Bryś. Młodsza osierociła siedmioletnie dziecko. Druga pozostawiła dwóch synów.

Ofiarami eksplozji w Krupskim Młynie są 45-letnia Renata Nowak i 50-letnia Gizela Bryś. Młodsza osierociła siedmioletnie dziecko. Druga pozostawiła dwóch synów. Siła wybuchu w Zakładach Tworzyw Sztucznych "Nitron" była tak wielka, że doszczętnie zniszczyła budynek, w którym pracowały kobiety. Przyczyną była eksplozja 300 kg metanitu, materiału używanego m.in. w górnictwie.

Zatrudnieni w "Nitronie" nie chcą niczego komentować. Tłumaczą, że ryzyko jest wkalkulowane w ich zawód, zaś publiczne komentarze mogłyby im tylko zaszkodzić. Powód jest prosty - Nitron to największy pracodawca w okolicy. Nieliczni, którzy odważyli się mówić (pod warunkiem zachowania pełnej anonimowości) winę zrzucają na stres i nadmiar obowiązków. - Kiedyś pracowało tu ponad
4 tys. ludzi, teraz ledwo ponad tysiąc. Trzeba robić kilka rzeczy naraz i to w ogromnym pośpiechu - opowiadają.

W sobotę, tuż przed godziną 10, podczas porannej zmiany w jednym z pomieszczeń produkcyjnych w Zakładach Tworzyw Sztucznych "Nitron" w Krupskim Młynie k. Tarnowskich Gór nastąpił wybuch 300 kg metanitu, materiału używanego m.in. w górnictwie, który zabił dwie długoletnie pracownice zakładu. Siła wybuchu zniszczyła budynek, w którym się znajdowały. Jeszcze przez dwa dni pirotechnicy będą w miejscu eksplozji zabezpieczać i usuwać resztki materiału wybuchowego. Zarząd zakładu, jak i mieszkańcy gminy są w kompletnym szoku.

Czy zawinił człowiek, czy maszyna?

- Próbujemy odpowiedzieć na pytanie czy zawinił człowiek, maszyna, a może przyczyną było jeszcze coś innego. Trudno cokolwiek teraz powiedzieć - głowił się obecny na miejscu szef tarnogórskiej prokuratury Norbert Brząkała.
Jeszcze pół godziny po eksplozji prezes Nitronu Korneliusz Duda żył nadzieją, że wewnątrz budynku nikogo nie było. - Być może pracujące tam osoby nie przyszły dziś do zakładu - łudził się.
- Huk był potężny, słyszalny na całą okolicę. Od razu wiedzieliśmy, że to w fabryce musiało rąbnąć. Pomyślałam: Boże, jak dobrze, że nikt z mojej rodziny tam nie pracuje - mówi Stanisława Pazera, pracująca w jednym z pobliskich sklepów.

Po prostu rozpacz...

Ofiarami eksplozji są 45-letnia Renata Nowak i 50-letnia Gizela Bryś. Obie należały do grona długoletnich pracownic zakładu. Mieszkały w jego sąsiedztwie. Młodsza z ofiar osierociła siedmioletnie dziecko i ciężko chorego męża. Druga pozostawiła dwóch synów. - Nie mogę w to uwierzyć. Znałem dobrze drugą z tych pań. Pracowaliśmy razem, poza tym mieszkam niedaleko... Za pięć lat miała przejść na emeryturę, miała wielkie plany - mówi jeden z byłych pracowników "Nitronu", od trzech lat emeryt, dorabiający na stacji benzynowej w pobliżu zakładu.
Rodzinom zmarłych została udzielona pomoc, na miejscu zjawił się policyjny psycholog. Nikt z bliskich ofiar nie chciał komentować tego co się stało. - Nie jesteśmy na to gotowi. Proszę nas zrozumieć - tłumaczyli. Specjalny samochód zabrał ich na miejsce, gdzie rozegrał się dramat. Nikogo więcej z zewnątrz nie wpuszczono już na teren zakładu, by nie zakłócać pracy policji i prokuratury.

Tego nie da się opisać b>
Wczoraj wysłano tam ekipę z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Sporo pracy mają pirotechnicy. - Muszą usunąć resztki materiałów wybuchowych, które mogą stanowić zagrożenie - mówi nadkom. Krzysztof Majchrzak, rzecznik tarnogórskiej policji. Przedstawiciele pionu BHP byli nieuchwytni. Z dziennikarzami rozmawiała przedstawicielka zarządu, Bogusława Cichowlaz. - Nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie czy tego wypadku można było uniknąć. Okoliczności zbada komisja. Sami jesteśmy tym faktem zdruzgotani - mówiła.
Kobiety pracowały przy obsłudze urządzenia napełniającego metanitem naboje. Budynek, w którym się znajdowały, był niewielki. Zwykle przebywały tam 2-3 osoby. - Jego powierzchnia nie przekraczała 20 metrów kwadratowych - mówi starszy brygadier Jarosław Wojtasik z Państwowej Straży Pożarnej.
Budynek miał drewniany dach, na zewnątrz był wsparty betonowymi wałami. Siła uderzenia była skierowana w górę. Świadkowie chcą jak najszybciej zapomnieć o widoku, jaki tam zastali. - Tego nie da się opisać. Istne miejsce kaźni - wzdychają.

Pracownicy milczą

Załoga Nitronu niechętnie rozmawiała z dziennikarzami. Pracownicy nie chcą komentować zdarzenia, pytani o sytuację w zakładzie uparcie milczą. Tłumaczą, że nie ma mowy o panice, bo ryzyko jest wkalkulowane w ich zawód, zaś komentarze mogłyby im tylko zaszkodzić. Powód jest prosty - Nitron to największy pracodawca i największy podatnik w gminie. - Znacie inny zakład, który mógłby nas przyjąć do pracy? Bo my takiego nie znamy - argumentowali pracownicy Nitronu. Ci, którzy decydują się na dłuższą rozmowę z nami, wolą pozostać anonimowi lub proszą o zmianę personaliów. Bronisław Mazur (nazwisko zmienione) z pobliskich Kochanowic uważa, że winien wszystkiemu jest stres i nadmiar obowiązków. - Po reorganizacji, redukcjach sytuacja się zmieniła. Kiedyś pracowało tu ponad 4 tys. ludzi, teraz ledwo ponad tysiąc. Trzeba robić kilka rzeczy naraz i to w ogromnym pośpiechu - opowiada.
Zarząd firmy zapewnił, że otoczy opieką rodziny ofiar.
- Zostanie im udzielona każda możliwa pomoc i wsparcie
- dodaje prezes Korneliusz Duda.




Jaka przyczyna?
Zarząd firmy ograniczył się do ogólnej informacji na temat wypadku. W specjalnym oświadczeniu napisano, że prawdopodobną przyczyną była awaria urządzenia do elaboracji materiałów wybuchowych amonowo-saletrzanych, w wyniku której nastąpił wybuch metanitu. Resztę ma wyjaśnić powołana komisja, złożona z pracowników zakładu, policji i prokuratury. Przypomnijmy, że w 1993 roku w Nitronie w wyniku wybuchu zginęło sześć osób. Przed trzema laty w zakładzie wybuchł pożar, ale wówczas na szczęście nikt nie ucierpiał.
- Próbujemy odpowiedzieć na pytanie czy zawinił człowiek, maszyna, a może przyczyną było jeszcze coś innego - mówił obecny na miejscu szef tarnogórskiej prokuratury Norbert Brząkała.






emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto